
fot. PRK 24
Przed Sądem Rejonowym w Koszalinie zakończył się proces lekarza Pawła K.
Został uznany winnym naruszenia nietykalności cielesnej ratownika
medycznego i spowodowanie u niego obrażeń ciała. Sąd skazał go na grzywnę.
Sędzia Sławomir Przykucki, rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie przekazał, że oskarżony Paweł K. będzie musiał zapłacić grzywnę, którą ustalono na 200 stawek dziennych po 35 zł, co daje 7 tys. zł, oraz 4 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz pokrzywdzonego. Wyrok, który zapadł 28 września, nie jest prawomocny.
Lekarz Paweł K. odpowiadał przed sądem za naruszenie nietykalności cielesnej ratownika medycznego Michała Pelca i spowodowanie u niego obrażeń ciała na okres poniżej 7 dni. - Najważniejsze, że sąd uznał, że w tym zdarzeniu nie było mojej winy i że to nie ja zaatakowałem, tylko sam zostałem zaatakowany. Ja swój cel osiągnąłem - powiedział po ogłoszonym wyroku pokrzywdzony ratownik medyczny.
Pelc ma nadzieję, że ten wyrok otworzy drogę innym, którzy „z panem doktorem mieli podobną sytuację do jego, a takie sygnały do niego też docierały”: - Ten wyrok jest sygnałem, że nie należy się bać, jeśli dzieją się sytuacje, które nie powinny mieć miejsca i których nie powinno się tolerować.
Do przestępstwa doszło w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie. W nocy z 13 na 14 czerwca 2019 r. Karetka na SOR przywiozła z Parnowa nieprzytomną pacjentkę w stanie zagrożenia życia. W zespole ratownictwa medycznego Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego był pokrzywdzony Michał Pelc. W oddziale lekarski dyżur pełnił wówczas Paweł K.
Pokrzywdzony ratownik medyczny mówił w sądzie, że z nieprzytomną pacjentką, pielęgniarką koszalińskiego szpitala, wjechał z drugim ratownikiem do sali reanimacyjnej SOR-u. - Gdy odpinałem elektrody z EKG i mankiet od ciśnieniomierza i przypinałem sprzęt defibrylatora z SOR-u, z drugiej strony szpitalnych noszy ratownik i pielęgniarka pobierali pacjentce krew do badań. By zrobić sobie więcej miejsca, popchnęli te nosze w moją stronę o ok. 10 cm. O tyle zostałem odepchnięty do tyłu i dotknąłem kogoś, kto stał za moimi plecami - mówił na sali rozpraw Pelc.
Tym „kimś” był lekarz Paweł K. - Złapał mnie oburącz za kamizelkę i mocno odepchnął. (…) Przestałem udzielać pacjentce pomocy. Odpierając ten atak, powiedziałem do lekarza „zabieraj łapy baranie” i wtedy zostałem złapany oburącz za szyję i pchnięty 2 m do tyłu, aż plecami i głową uderzyłem o ścianę. Wszyscy, którzy byli na sali przestali udzielać pomocy pacjentce. (…) Cała sytuacja trwała ok. minuty - wyjaśniał Pelc.
PAP/aj
