fot. Twitter
Departament zdrowia Katalonii poinformował, że ponad 460 osób zostało poszkodowanych w starciach z policją. W regionie trwa referendum niepodległościowe, które nie zostało uznane przez centralne władze w Madrycie.

W Katalonii od 9.00 trwa referendum niepodległościowe, nieuznawane przez rząd w Madrycie. Do wielu lokali wyborczych wkroczyli policjanci, którzy rekwirują urny i karty do głosowania. W Barcelonie doszło do przypadków szarpaniny z policjantami.

Pierwszym miejscem, do którego weszli policjanci był lokal referendalny w Sant Julià de Ramis, z którego pochodzi lider katalońskiego rządu Carles Puigdemont. Wiadomo też, że policja wkroczyła do kilku lokali w Barcelonie. W sieciach społecznościowych można obejrzeć nagrania, na których widać, jak policjanci młotami wybijają drzwi.

W porcie w Barcelonie od dwóch tygodni cumują trzy statki, którymi policjanci dopłynęli do Katalonii. Według szacunkowych danych jest ich około 10 tysięcy. Jak poinformowali pracownicy portu, o północy wszyscy opuścili pokłady.

- Jako burmistrz Barcelony domagam się natychmiastowego zakończenia działań policji wymierzonych w bezbronnych ludzi - powiedziała Ada Colau.

Hiszpańskie ministerstwo spraw wewnętrznych przekazało zaś, że w związku z zamieszkami aresztowano trzy osoby. Zamknięto 92 lokale wyborcze. MSW podało również, że rannych zostało 12 policjantów.

Z powodu niepewnej sytuacji mecz piłkarski pomiędzy FC Barceloną a Las Palmas został rozegrany przy pustych trybunach.

Katalońskie władze poinformowały, że dane o frekwencji zostaną ogłoszone w nocy.

IAR/ar