Średnio jedynie co siódmy uczeń koszalińskiej szkoły ponadpodstawowej uczęszcza na zajęcia z edukacji zdrowotnej.
Wprowadzony w tym roku szkolnym nieobowiązkowy przedmiot zastąpił wychowanie do życia w rodzinie. W szkołach podstawowych w Koszalinie, w klasach IV - VIII, w zajęciach będzie brało udział 2300 uczniów, czyli około 43 procent wszystkich. Największa frekwencja jest w Szkołach Podstawowych nr 10 i 21.
Gorzej sytuacja wygląda w szkołach ponadpodstawowych - na ponad cztery tysiące uczniów swój udział w zajęciach zdeklarowało niespełna 600 osób. - To 14-15 procent ogółu uczniów - informuje dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego w Koszalinie Krzysztof Stobiecki.
Co stoi za tak niskim zainteresowaniem tym przedmiotem? - Trudno na tę chwilę ocenić. Z głosów, które do nas docierają wynika, że to skutek przeciążenia uczniów, jednak wymiar tych zajęć jest przecież minimalny. Brać pod uwagę trzeba więc pewną przekorę, a w przypadku szkół podstawowych niechęć do tego przedmiotu rodziców - wyjaśniał Krzysztof Stobiecki.
Sytuacja podobnie wygląda w Słupsku. Jak poinformowała rzecznik słupskiego ratusza Monika Rapacewicz, większość rodziców nie zdecydowała się na udział ich dzieci w lekcjach, mimo że program ma promować zdrowy styl życia i profilaktykę chorób: - Uprawnionych uczniów mieliśmy ponad 7100. Ostatecznie deklarację uczestnictwa w zajęciach złożyło 2189 osób.
Grzegorz Borecki dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 w Słupsku ocenił, że to słaby wynik: - Edukacja zdrowotna to ważny przedmiot i powinien być obowiązkowy.
Rodzice, którzy nie chcieli, by ich dzieci uczestniczyły w zajęciach z edukacji zdrowotnej, musieli złożyć do 25 września pisemną rezygnację dyrektorowi szkoły. 10 października Ministerstwo Edukacji poda dane ogólnopolskie.
Katarzyna Chybowska/pd/mt/zas