fot. pixabay.com
Podczas kontroli transportów zwierząt na przejściach granicznych od 11 stycznia do 7 marca, prowadzonych po wykryciu ogniska pryszczycy w Niemczech, sprawdzono 933 pojazdy; jeden transport zawrócono – poinformował w środę wojewoda zachodniopomorski.

Działania służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w regionie i kontrole granic, które zapobiegły rozprzestrzenieniu się groźnej choroby zwierząt, podsumowano w środę w Zachodniopomorskim Urzędzie Wojewódzkim w Szczecinie.

„W okresie od 11 stycznia do 7 marca skontrolowano 933 transporty zwierząt. Tylko w jednym przypadku stwierdzono nieprawidłowości i transport zawrócono do Niemiec” - przekazał w komunikacie wojewoda Adam Rudawski.

Wyjaśnił, że 24-godzinną służbę na polsko niemieckiej granicy pełnili funkcjonariusze Policji, pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii, a także Inspekcja Transportu Drogowego, Krajowa Administracja Skarbowa, żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej i strażacy. Wojewoda przypomniał, że w Kołbaskowie (największe drogowe przejście graniczne w woj. zachodniopomorskim) i Lubieszynie prowadzona była również bioasekuracja - dezynfekcja samochodów.

Ognisko pryszczycy zostało wykryte 10 stycznia w stadzie bawołów wodnych w przygranicznym powiecie Maerkisch-Oderland w Niemczech, kilkadziesiąt kilometrów od polskiej granicy. Ta choroba wirusowa nie jest niebezpieczna dla ludzi, ale bardzo groźna dla zwierząt. Atakuje parzystokopytne - zarówno zwierzęta hodowlane (krowy, świnie, owce, kozy), jak i dzikie. Szybko się rozprzestrzenia, powodując straty w rolnictwie, gospodarce i zagrożenie bezpieczeństwa żywności.

„Kontrole wprowadziliśmy bezzwłocznie, mimo że działania niemieckich służb pozwoliły uniknąć rozprzestrzeniania się choroby na terenie Niemiec. Naszym celem było wykluczenie zagrożenia dla naszych hodowców” - zaznaczył w komunikacie Rudawski.

12 marca Światowa Organizacja Zdrowia Zwierząt przyjęła wniosek o uznanie większości Niemiec za wolne od pryszczycy (poza strefą zamkniętą wyznaczoną w miejscu odkrycia choroby), ale kolejne ogniska choroby pojawiają się na Słowacji.

Informację w tej sprawie przedstawił w środę w Sejmie szef Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi Czesław Siekierski. - W związku z zagrożeniem pryszczycą wprowadzone zostały rygorystyczne kontrole weterynaryjne na południowej granicy kraju - poinformował minister. - Pryszczycy nie ma w Polsce, ale jest nadzwyczajna mobilizacja - podkreślił.

Minister przekazał, że na 10 przejściach granicznych służby weterynaryjne prowadzą dyżury, rozstawiono bramki i maty dezynfekcyjne. We wtorek w MRiRW odbyło się kolejne posiedzenie sztabu kryzysowego koordynującego działania prewencyjne ministerstwa w związku z zagrożeniem pryszczycą. W poniedziałek potwierdzono piąte ognisko pryszczycy na Słowacji, w gospodarstwie w Plavecky Szvrtok, w powiecie Malacky, na północnym zachodzie kraju.

Siekierski przekazał w Sejmie, iż rząd słowacki szacuje koszty odbudowy stad hodowlanych już zaatakowanych pryszczycą na 60 mln euro. - Pryszczyca stanowi zagrożenia dla łańcuchów żywnościowych, przynosi straty ekonomiczne. Nie jest moim celem wywołanie nadmiernego niepokoju, ale skala zagrożenia jest naprawdę duża - przyznał minister.

Siekierski przypomniał, że ostatni przypadek pryszczycy w Polsce miał miejsce w 1971 roku.

Wojewoda zachodniopomorski Adam Rudawski zadeklarował gotowość wznowienia kontroli transportów zwierząt na przejściach granicznych z Niemcami, „jeśli tylko będzie to konieczne”.

PAP/ar