fot. KRRiT
Prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca, członek KRRiT skomentował na naszej antenie ostatnie zmiany w mediach publicznych. Odniósł się również do listu otwartego, przygotowanego przez dziennikarzy rozgłośni regionalnych Polskiego Radia, który jest wyrazem sprzeciwu w sprawie łączenia rozgłośni radiowych z oddziałami telewizyjnymi.

Diagnozując stan mediów publicznych profesor Kowalski stwierdził: - Moim zdaniem interes publiczny polega na tym, żeby media publiczne odzyskiwały zaufanie, tożsamość, stały się rzeczywiście bezstronnymi, zrównoważonymi mediami przekazującymi informacje obywatelom. Niepotrzebna jest w nich codzienna dawka nienawiści do Niemców, Unii Europejskiej, czy osób o innej orientacji seksualnej. Niepotrzebna jest też codzienna gloryfikacja niektórych polityków, czy działań podejmowanych przez były już rząd. (...) Od jakiegoś czasu próbują odzyskać tożsamość, równowagę, realizować to, do czego zostały zobowiązane. Dokonuje się to w jedynym możliwym procesie - procesie likwidacji. Stan likwidacji nie oznacza jednak de facto likwidacji. Ta wymagałaby interwencji ustawowej.

Medioznawca wyjaśnił, dlaczego zdecydowano się na wprowadzenie likwidatorów do mediów publicznych. - Media publiczne dotychczas składały tzw. plany programowo-finansowe, które były zatwierdzane przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Na 2024 rok wszystkie media publiczne łącznie zaplanowały deficyt na poziomie ponad 3 miliardów złotych. To kwota już po uwzględnieniu przychodów reklamowych i abonamentowych. Poprzedni rząd po wyborach zaplanował wsparcie bonami skarbowymi w wysokości trzech miliardów. Ta propozycja znalazła się też w tzw. ustawie okołobudżetowej i została zawetowana (przez prezydenta – red.). Oznacza to, że teraz KRRiT ma do dyspozycji ok. 620 milionów złotych z prognozy abonamentowej na 2024 roku. Powstaje więc potężna luka finansowa, na którą nie ma żadnego źródła finansowania. Postawienie więc w stan likwidacji jest jedynym logicznym posunięciem, które ma umożliwić właścicielowi (Skarbowi Państwa - red.) sprawdzenie, na ile realne są wspomniane plany programowo-finansowe. Właściciel musi przyjrzeć się, czy spółki są właściwie zarządzane, dlatego chce mieć w nich swoje osoby, do których ma zaufanie i które przekażą mu, jaki jest rzeczywiście stan potrzeb. Moim zdaniem, stan likwidacji jest stanem przejściowym, ale niezbędnym w obliczu tych okoliczności, z którymi mamy do czynienia.

Prowadzący rozmowę Mateusz Sienkiewicz zapytał naszego gościa, na ile realne jest połączenie rozgłośni z oddziałami telewizji na szczeblu lokalnym. - Po pierwsze, to radio wchłaniałoby telewizję, a nie na odwrót, bo rozgłośnie są już spółkami. Do dyspozycji miałyby więc znacznie większe budżety. Po drugie, propozycje założeń nie są jeszcze ustawą. Po trzecie, trzeba spojrzeć na to, jak zmienia się zawód dziennikarza i sposób odbioru mediów. Dziś coraz większa część odbiorców korzysta z mediów w sposób nielinearny, czyli nie wtedy, gdy program jest nadawany, a gdy jest im wygodniej. (…) Argument poruszony przez pracowników rozgłośni regionalnych w liście do władz państwa jest całkowicie niewłaściwy, bo te rozwiązania umacniają autonomię regionalnych mediów publicznych, a nie je osłabiają - stwierdził członek KRRiT.

Więcej w poniższej rozmowie.

ms/ar

Czytaj więcej

Posłuchaj

rozmowa z prof. Tadeuszem Kowalskim