
fot. wikimedia
10 kwietnia 2010 roku zginęło w niej 96 osób. Wśród ofiar byli prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Delegacja leciała na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Do tragedii doszło o godzinie 8.41 czasu środkowoeuropejskiego letniego w pobliżu lotniska Siewiernyj. Na pokładzie maszyny byli między innymi wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, parlamentarzyści, dowódcy głównych sił zbrojnych, osoby sprawujące wysokie funkcje w państwie, duchowni, przedstawiciele Rodzin Katyńskich oraz załoga samolotu i funkcjonariusze BOR.
Oficjalny komunikat o katastrofie podało o godzinie 9.26 polskie ministerstwo spraw zagranicznych. Nie znano jeszcze wtedy liczby ofiar.
Półtorej godziny przed katastrofą tupolewa na lotnisku w Smoleńsku wylądował Jak-40 z grupą dziennikarzy na pokładzie. Udali się na cmentarz wojenny w Katyniu, gdzie miały odbyć się uroczystości w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej. Dzień wcześniej przybyło tam także kilkaset osób - bliskich ofiar NKWD z 1940 roku. Obecni byli też przedstawiciele rosyjskiego Stowarzyszenia „Memoriał” oraz rosyjskich władz. Wszyscy oczekiwali na przyjazd polskiej delegacji. Gdy do zebranych w Katyniu dotarła dramatyczna informacja o katastrofie samolotu, rozpoczęto modlitwy, następnie odprawiono mszę świętą, której przewodniczył proboszcz smoleńskiej parafii katolickiej - ojciec Ptolomeusz Kuczmik.
Tymczasem w kraju od pierwszych minut, kiedy podano informację o katastrofie, w wielu miejscach pojawiły się biało-czerwone flagi przepasane kirem. Przed Pałacem Prezydenckim, a potem na placu Piłsudskiego w Warszawie gromadziły się tłumy. Ludzie przynosili kwiaty, palili znicze, modlili się.
10 kwietnia wieczorem, na Placu Piłsudskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza oraz przed krzyżem upamiętniającym pielgrzymkę Jana Pawła II rozpoczęło się czuwanie. Przyszły setki warszawiaków, którzy spontanicznie umawiali się poprzez smsy i portale społecznościowe. Składano kwiaty, modlono się. Z daleka była widoczna łuna palących się zniczy. Uczestnicy czuwania mówili o wielkiej stracie, smutku i żalu.
Liczne kościoły pozostały otwarte przez całą noc, aby dać wiernym możliwość modlitewnego czuwania. Obowiązki głowy państwa przejął ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Ogłosił żałobę narodową, która trwała do 18 kwietnia. Do Polski napływały kondolencje z całego świata, na znak żałoby i solidarności flagi przed budynkiem Komisji Europejskiej w Brukseli zostały opuszczone do połowy masztu. W całej Polce w kościołach odbywały się msze święte. Na Wawelu kardynał Stanisław Dziwisz modlił się w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej, ich bliskich oraz kraju.
Ciała ofiar katastrofy - po identyfikacji - zostały przetransportowane do Polski. Pierwsza powróciła do kraju trumna ze szczątkami prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ciało brata zidentyfikował Jarosław Kaczyński. Dwa dni później zostały rozpoznane zwłoki Marii Kaczyńskiej. Pogrzeb pary prezydenckiej odbył się 18 kwietnia na Wawelu. W uroczystościach uczestniczyło ponad 150 tysięcy osób, w tym przedstawiciele najwyższych władz państwowych i delegacje z kilkudziesięciu krajów. Pogrzeby ofiar katastrofy trwały do ostatnich dni kwietnia. Ostatnie pożegnanie - generała Andrzeja Błasika - odbyło się 28 kwietnia na warszawskich Powązkach.
Prezydent Andrzej Duda przypomniał podczas uroczystości upamiętniających to tragiczne wydarzenie, że 12 lat termu Lech Kaczyński wraz z całą delegacją leciał do Smoleńska, by oddać hołd Polakom pomordowanym w Katyniu.
W swoim wystąpieniu po złożeniu kwiatów przy grobie pary prezydenckiej na Wawelu prezydent odniósł się do słów zmarłego tragicznie prezydenta wygłoszonych w Tbilisi w 2008 roku. Lech Kaczyński ostrzegał wtedy, że po rosyjskiej agresji na Gruzję może nastąpić atak na Ukrainę, a potem również na Polskę.
IAR/ar
Posłuchaj
Andrzej Duda - Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej- 00:00:00 | 00:00:00
::