fot. Katarzyna Chybowska
Cztery osoby z zarzutami umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa
wybuchu pożaru i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu 15-letnich
dziewcząt. Grozi im do 8 lat więzienia. Nikt z oskarżonych nie
przyznał się do winny.
Rodzice pięciu 15-latek, które zginęły w koszalińskim escape roomie, wydali w środę oświadczenie, odczytane przez Adama Pietrasa, w którym zarzucają koszalińskiej prokuraturze szereg zaniedbań.
- Wczoraj, po raz kolejny, prokuratura podała przyczynę pożaru, jako rozszczelnienie się instalacji piecyka gazowego. Twierdzenie to jest sprzeczne z opinią zespołu biegłych z Instalacji gazowych i pożarnictwa. Jest to dla nas niezrozumiałe, dlaczego prokuratura i policja nie zabezpieczyły w sposób należyty dowodów w sprawie, w szczególności miejsca zdarzenia i rzeczy, które tam się znajdowały. Wywiezienie ich na wysypisko śmieci, bez należytego zweryfikowania, przyczyniło się do tego, że wiele ważnych śladów zostało bezpowrotnie zatartych - odczytał Adam Pietras.
Wśród błędów i niedociągnięć wymienianych przez rodziców, znalazły się też zarzuty, że publikowane w mediach informacje były nieprawdziwe i wprowadzały opinię publiczną w błąd: - W mediach pojawiała się informacja o udziale 29 strażaków. Fakt jest jednak taki, że w pierwszym rzucie na miejsce dojechało ośmiu strażaków, z których dwóch, po pewnym czasie, weszło do środka. Następnie, po ponad 8 minutach, dojechało kolejnych sześciu strażaków. Każda sekunda dla naszych dzieci była ważna, ale ilość sił i środków do prowadzonych działań, nie była wystarczająca, a kierowanie nimi nie było prawidłowe.
W czwartek planowany jest kolejny dzień procesu ws. tragedii w koszalińskim escape roomie.
Do tragicznego pożaru w escape roomie „To Nie Pokój” w Koszalinie doszło 4 stycznia 2019 roku. Zginęło w nim pięć 15-letnich dziewcząt. Według ustaleń prokuratury, przyczyną pożaru był ulatniający się gaz z butli zasilających piecyki w budynku. Pracownik escape roomu nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Jedyne okno w pomieszczeniu od wewnątrz było zabite deskami, od zewnątrz było okratowane. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Pogrzeb ofiar pożaru odbył się 10 stycznia 2019 roku. Dziewczęta spoczęły obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym.
Śledztwo w tej sprawie zostało zamknięte 1 kwietnia, a 30 kwietnia do Sądu Okręgowego w Koszalinie skierowano akt oskarżenia przeciwko czterem osobom. Oskarżenie obejmuje organizatora escape roomu, jego babcię i matkę, które pomagały w jego prowadzeniu placówki oraz pracownika pokoju zagadek. Te cztery osoby mają zarzuty umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci pięciu 15-letnich dziewcząt. Grozi im do 8 lat pozbawienia wolności.
Po tragedii w koszalińskim escape roomie, przeprowadzono kontrole w pokojach zagadek w całym kraju. Działania strażaków wykazały, że 80 proc. tego typu obiektów nie spełniało wymogów bezpieczeństwa pożarowego. Z powodu zagrożenia strażacy nakazali zamknąć 79 lokali. Po wydarzeniach z 2019 roku branża escape roomów w Polsce praktycznie upadła.
kc/od/aś
Czytaj więcej