
fot. DJ Thompson/Facebook
Darryl James Thompson był jednym z liderów AZS-u Koszalin w sezonie 2007/2008. Amerykański rozgrywający, mierzący zaledwie 173 cm, w barwach Akademików grał średnio 35 minut, notował 15 punktów i 4 asysty. Wystąpił także w meczu gwiazd Polskiej Ligi Koszykówki w 2008 roku. Czym obecnie się zajmuje? Jak wspomina Koszalin?
Radosław Żmudziński: Witam ponownie „w Koszalinie”. Ile to już lat minęło…
D.J. Thompson: Dziękuję za zaproszenie. Od 2008 roku minęło prawie 13 lat. Dużo się u mnie zmieniło.
RŻ: Która jest godzina w Stanach Zjednoczonych? W Polsce mamy 3.00 (rozmowa przeprowadzona z czwartku na piątek - red.). Za oknem ciemno… Ludzie o tej porze śpią.
DJT: U mnie na zegarku prawie 21.00. Ludzie niebawem pójdą spać.
RŻ: Wciąż nie możesz się rozstać z koszykówką?
DJT: Oglądam oczywiście mecze. Już jednak aż tak nie trenuję i nie rozmawiam na temat mojej kariery, ale wciąż nie zapomniałem, jak się gra w kosza...
RŻ: Zamierzasz zostać trenerem?
DJT: Wciąż jestem młody i jest na to szansa, ale obecnie nie planuję. Wiesz, jak wygląda teraz życie, rzeczy zmieniają się w szybkim tempie. Być może za rok, jak do mnie zadzwonisz, będę trenerem.
RŻ: Ostatni twój klub w Europie, i zarazem w Polsce, to Polfarmex Kutno. Więcej nie mamy informacji o twojej karierze. Czym się teraz zajmujesz?
DJT: Mam własną siłownię. Pomagam ludziom stać się silniejszymi i żeby prowadzili zdrowy tryb życia. Stało się to jednak w dobie pandemii o wiele trudniejsze, ponieważ tylko bogatsze osoby mogą sobie pozwolić na uczęszczanie na tego typu zajęcia. Teraz możesz też po prostu w Internecie odnaleźć dane ćwiczenie i wykonać je w domu. Gdy uderzył COVID-19, nie można swobodnie przychodzić na siłownię. Ludzie obawiają się, że stracą pracę i ograniczają wydatki. Chociaż było trudno, dałem radę i jakoś przetrwałem. Mam nadzieję, że będę mógł kontynuować działalność.
RŻ: Prowadzisz zajęcia w Internecie?
DJT: Logujemy się na platformę „ZOOM”. Zajęcia dla grup odbywają się w konkretnych godzinach. Przez kamerkę pokazuję, jak powinno się wykonać dane ćwiczenie. Włączam stoper. Ludzie ćwiczą przez 40 sekund, chwila przerwy, potem znów trenujemy i tak w kółko. W międzyczasie sprawdzam, czy ktoś dobrze wykonuje ćwiczenie. Mówię, co jest dobrze, a co źle. Oczywiście, także dopinguję moich podopiecznych.
RŻ: Wydaje się, że prowadzenie zajęć online jest trudniejsze niż normalnie.
DJT: I tak jest. Kiedy idziesz na siłownię, można się spotkać, porozmawiać. Kiedy ćwiczysz online, nie wiesz, co się wydarzy. Może być tak, że ktoś ciebie nie usłyszy czy nie zobaczy. Taka jest właśnie technologia, czasem sprawia trudność. Dodatkowo nie wszyscy w domu dostęp do sprzętu jak na siłowni, na przykład drążków do podciągania.
RŻ: To teraz cofnijmy się w czasie… Rozgrywającym AZS-u Koszalin byłeś w sezonie 2007/2008. Stałeś się jedną z gwiazd zespołu. Zostałeś dobrze zapamiętany przez kibiców. Jak przyjąłeś informację o upadku klubu?
DJT: Nawet nie wiedziałem, że AZS upadł. To bardzo przykre. Wiedziałem, jak ważna jest koszykówka dla tego miasta i kibiców.
RŻ: Koszykówka wciąż jest w Koszalinie, ale już nie na takim poziomie. Odbudowuje się. Miejsce AZS-u zajął Żak Koszalin, który występuje w II lidze.
DJT: Ojej! Nie zdawałem sobie sprawy, że tak się stało. Mam na myśli to, że była szansa na uratowanie klubu.
RŻ: Przy okazji, chciałbym zapytać ciebie o wyjątkowe wspomnienie związane z AZS-em.
DJT: Awans do play-offów i mecze przeciwko Assecco Prokomowi Sopot. Mieliśmy dwa dobre spotkania u siebie. Byliśmy dumni z tego rezultatu, podobnie jak kibice i całe miasto. W ogóle wspaniale było wygrywać w tamtym sezonie i sprawiać wszystkim radość. Fani fantastycznie nas dopingowali.
Na początku sezonu nie sądziliśmy, że jesteśmy tak dobrzy. Pomimo słabego startu, z każdym meczem stawaliśmy się coraz lepsi i odnosiliśmy zwycięstwa. Kiedy wygrywaliśmy czy przegrywaliśmy, to kibice byli z nami zawsze. Dopingowali nas z całych sił i z całego serca. Hala była wypełniona po brzegi. To niesamowite doświadczenie i to w małym mieście. Nigdzie nie czułem się lepiej, a występowałem w kilku zespołach w dużych miastach, gdzie wielu nie interesowało to, jak gramy.
RŻ: Kibice mogli ciebie zapamiętać jako niskiego gościa, rzucającego za trzy, wbiegającego pod kosz i niezwykle zwinnego.
DJT: To cały ja! Kiedy większość graczy jest wyższa od ciebie, musisz zademonstrować jakieś specjalne umiejętności. Moją była szybkość. Biegałem po prawie całym parkiecie.
RŻ: Grałeś w wielu zespołach europejskich, m.in. AEK-u Ateny, STB Le Havre, a do Polski wracałeś jeszcze 2 razy - do Anwilu Włocławek i Polfarmeksu Kutno.
DJT: Naprawdę bardzo lubię ten kraj. Dobrze się tutaj czułem. Koszalin był moim ulubionym miejscem. Ta mała hala i atmosfera w niej. Kiedy tu później wróciłem, gdy grałem dla Polfarmeksu, wybudowano nową, ale to nie było już to samo. Pamiętam, że mniejszą halę dzieliliśmy z piłkarkami ręcznymi. Przypominała mi trochę tę z mojego college'u. Naszą zaletą byli kibice. Pamiętam również, że dobrą bronią były rzuty o tablicę. Mieliśmy takiego kapitana, którego nazywaliśmy „Mario” (Mariusz Bacik - red.) - dobrze rzucał o deskę.
RŻ: Przyjedziesz kiedyś do Koszalina?
DJT: Przyjechałbym. Bardzo chciałbym odwiedzić Europę. Teraz to jednak jest trochę zabawne, bo w USA nie można latać samolotem.
RŻ: To przenieśmy się na chwilę za ocean... Jak oceniasz roszady w NBA? Ja czekam z niecierpliwością na wznowienie rozgrywek. Według mnie, ligę ponownie wygra Los Angeles Lakers. Na otwarcie sezonu zmierzą się z Clippersami. Mamy więc derby Miasta aniołów.
DJT: W NBA naprawdę wykonano dobrą robotę. W tych czasach trudno jest o regularną grę. Personel medyczny ma wiele pracy - COVID-19, kwarantanna. Wszyscy bardzo się starają, aby to jakoś funkcjonowało. Trzeba to docenić, bo bez nich nie byłoby sportu, no i jest słabo z pieniędzmi, a do tego stworzono specjalną sieć telewizyjną, by móc oglądać wszystkie mecze.
Spodziewam się, że LeBron James ponownie wygra ligę z Lakersami - chyba, że pojawią się jakieś urazy i kontuzje. LeBron, Anthony Davis i spółka pokonają Clippersów, którzy nie pozyskali kogoś uznanego, no może Serge'a Ibakę. Stracili też paru dobrych graczy.
RŻ: Na zakończenie, czy pamiętasz jakieś słowo w języku polskim?
DJT: Ojej… „Kurczak”. Mój pierwszy dzień w klubie… Trener Dariusz Szczubiał tak mówił, gdy nie mieliśmy motywacji do treningu.
Posłuchaj
rozmowa Radosława Żmudzińskiego z D.J.-em Thompsonem- 00:00:00 | 00:00:00
::