Szacuje się, że w tym roku produkcja karpi w naszym kraju jest o 10 proc. wyższa niż przed rokiem, ale cena skupu tej ryby jest niższa niż wtedy. Nie przekłada się to na ceny detaliczne, bo karpie są droższe - powiedział PAP prezes Towarzystwa Promocji Ryb „Pan Karp” Zbigniew Szczepański.
Jak dodał, według szacunków w tym roku połowy karpi będą wyższe niż przed rokiem o ok. 10 proc. i wyniosą ok. 20 tys. ton. O ile w ubiegłym roku cena zbytu była na poziomie 17-18 zł/kg, to w tym roku proponuje się 14-15 zł/kg - zaznaczył Szczepański. Dodał, że w odczuciu rybaków proponowana przez przetwórstwo cena jest zbyt niska, bo koszty produkcji co roku rosną, że względu na ceny energii, paliwa, wzrost płacy minimalnej.
Niższe ceny zbytu karpi nie oznaczają, że ryba jest tańsza także dla konsumentów. Ceny w detalu są na ogół wyższe niż w ubiegłym roku; ryba patroszona kupowana w sieciach handlowych to wydatek rzędu 30 zł/kg, filety ze skórą kosztują 40-50 zł, najdroższe są filety z nacinanymi ośćmi, za które trzeba zapłacić nawet ok. 60-80 zł/kg.
Prezes zauważył, że od wielu lat trwa walka rynkowa między dużymi graczami - przetwórcami i handlem a hodowcami, którzy są rozdrobnieni. W sytuacji gdy nie udaje się połączyć hodowców w jednej organizacji, podejmowane są przez odbiorców, i to zwykle z powodzeniem, próby zbijania ceny.
Szczepański zwrócił uwagę, że w ostatnich latach bardzo zmienił się sposób sprzedaży karpia. Kilka lat temu ryba ta najczęściej kupowana była „prosto z wody”. Teraz sprzedaż żywych karpi jest bardzo ograniczona, praktycznie można je nabyć jedynie na bazarach i w gospodarstwach rybackich. Sieci handlowe wycofały się z ich sprzedaży pod wpływem nacisków obrońców praw zwierząt.
W opinii prezesa oznacza to spadek sprzedaży tej ryby. Wskazał przykład hodowcy, który od lat sprzedawał karpie do jednego z krakowskich supermarketów. Po rezygnacji przez supermarket z handlu żywą rybą, jej zbyt spadł o połowę. Tymczasem - jak twierdzi Szczepański - na targowiskach na Śląsku czy w Małopolsce stale jest dużo chętnych na zakup żywego karpia.
Szczepański zauważył, że z roku na rok „magia” karpia staje się coraz słabsza. - Żywe ryby przyciągały tłumy, była to pewność świeżego towaru. Zabite ryby, które leżą w lodzie przez kilka dni, nie są już tak atrakcyjne - stwierdził prezes „Pana Karpia”. Widać to po zainteresowaniu konsumentów, którzy wstrzymują się z wcześniejszym zakupem ryb na święta.
Tymczasem nie ma zakazu sprzedaży żywego karpia, pod warunkiem stosowania się do zaleceń Inspekcji Weterynaryjnej. Niedawno Główny Lekarz Weterynarii wydał zalecenia dotyczące postępowania z żywymi rybami przeznaczonymi do sprzedaży detalicznej. Rekomenduje, aby sprzedaż ryb odbywała się wyłącznie po uprzednim ich uśmierceniu, a w przypadku zakupu żywej ryby, opakowanie do jej przeniesienia musi zawierać wodę i być na tyle duże, by ryba miała możliwość przyjęcia naturalnej pozycji.
Według Szczepańskiego w ostatnich latach sprzedaż karpi jest trudniejsza, bo nie da się zbyt długo przechowywać filetów. Z obserwacji rybaków wynika jednak, że jest popyt na karpie, bo więcej ryb sprzedaje się bezpośrednio ze stawów, gdzie ryby są odławiane na miejscu i uśmiercane. Dla hodowców istotne jest też skrócenie łańcucha dostaw m.in. poprzez eliminowanie pośredników, co pozwala uzyskać lepsze ceny. - W tym roku karp u rybaka kosztuje 20-22 zł/kg, tj. o kilka złotych więcej niż w sprzedaży hurtowej, ale ryba jest bardzo świeża - tłumaczył Szczepański.
Cykl hodowlany karpia wynosi 3 lata, a to oznacza, że dopiero w trzecim roku hodowla nabiera wartości handlowej. Ponieważ produkcja karpia ma charakter sezonowy, część gospodarstw decyduje się na uruchomienia własnych smażalni czy wędzarni ryb. Są też próby przetwórstwa w postaci robienia z nich konserw, pasztetów czy paprykarzy. - Jest to trend, który się rozwija - zapewnił Szczepański.
Na razie jednak ok. 90 proc. produkcji karpia sprzedawane jest i spożywane w okolicach Bożego Narodzenia i Nowego Roku.
Jak mówił Szczepański, kolejnym ciosem dla branży jest obywatelski projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, który po pierwszym czytaniu został skierowany do prac w komisji nadzwyczajnej ds. ochrony zwierząt. - Hodowcy karpia są zaniepokojeni tym projektem - podkreślił.
Autorzy projektu chcą zakazać tradycyjnej detalicznej sprzedaży karpi, co według rozmówcy PAP w konsekwencji doprowadzi do upadku wielu hodowli karpiowych, a to z kolei przyniesie wielkie straty społeczne w postaci braku dostępu do świeżych i relatywnie tanich karpi, a także może doprowadzić do strat środowiskowych poprzez utratę cennych enklaw przyrodniczych.
Na szkodliwość przepisów proponowanych w tym projekcie zwrócił uwagę także resort rolnictwa, który wskazał, że wśród najważniejszych zagrożeń jest zakaz sprzedaży żywych ryb.
PAP/zas