Aby „spiąć” tegoroczny budżet, potrzeba około 20 milionów złotych. Samorząd pilnie poszukuje rozwiązań.
- Przed nami bardzo trudny, ale też pracowity czas, wymagający strategicznych decyzji - poinformowała wiceprezydent Koszalina ds. rozwoju Beata Górecka.
Zapytana, czy może to spowodować cięcia w budżecie np. na sport i kulturę, a także rezygnację z niektórych inwestycji, odpowiedziała: - Nie mamy jeszcze rozwiązania, dopiero będziemy nad nim pracować. Proszę dać nam czas, by to mądrze przemyśleć.
Wiceprezydent dodała, że rozwiązaniem sytuacji mogłyby być środki zewnętrzne. - Walczymy o nie i w perspektywie, może długofalowej, do nas przyjdą. Mamy rząd, który obiecał nam, jeszcze w tym roku, pomóc i my na to czekamy - stwierdziła Beata Górecka.
Dyrektorka wydziału finansowego koszalińskiego ratusza Sylwia Szpak uważa, że na złą sytuację finansową miasta miały wpływ m.in. rosnące wydatki po 2021 roku. - Wzrost wydatków dotyczył m.in. wynagrodzeń nauczycieli oraz pracowników wszystkich jednostek organizacyjnych miasta, rosnących odsetek od zadłużenia oraz kosztów energii. Nie można zapomnieć także o ogólnym wzroście cen w ostatnich latach - wyliczała. Sylwia Szpak dodała, że do braków w miejskim budżecie przyczynił się także spadek wpływów z tytułu udziału w podatku PIT.
Dochody miasta na koniec roku mają wynieść 987 mln złotych, a wydatki 1,055 mld złotych. Oznacza to, że deficyt budżetowy osiągnie poziom 60 mln złotych. Planowane zadłużenie miasta na koniec 2024 roku to 445,2 mln złotych.
Radosław Zmudziński/zas