Ulicami Koszalina przeszedł marsz w obronie szpitalnego oddziału neurologii w Koszalinie. Jego uczestnicy nie zgadzają się na zapowiadane zawieszenie działalności oddziału.
Zdaniem posła z Klubu Parlamentarnego Koalicja Polska-PSL Radosława Lubczyka - oddział neurologiczny w szpitalu w Koszalinie jest potrzebny dla całego Środkowego Pomorza.
- Zamknięcie oddziału oznacza wielką tragedię dla dziesiątek ludzi. Osoby z udarami czy chorobami związanymi z układem nerwowym nie będą już przyjmowane w Koszalinie. Najbliższy oddział jest w Kołobrzegu, Gryficach czy w Szczecinie. Pomorze Środkowe tak naprawdę zostaje bez pomocy neurologicznej, bez pomocy w przypadkach udarowych - i to jest najgorsze, bo w tych sytuacjach pierwsza godzina decyduje o ludzkim życiu - mówił poseł Radosław Lubczyk.
Marcin Waszkiewicz, koszaliński radny klubu Wspólny Koszalin podkreślił, że brak takiego oddziału w szpitalu dla części chorych może oznaczać wyrok śmierci.
- Chodzi tutaj o ludzkie życie. W sezonie dojazd do Szczecina z Koszalina może trwać kilka godzin, a ten czas jest potrzebny, by komuś uratować życie. Apeluję do p.o. dyrektora Andrzeja Kondaszewskiego i do wicemarszałka Tomasza Sobieraja, żeby coś z tym zrobili - mówił radny Marcin Waszkiewicz.
Marsz rozpoczął się od wiecu na Rynku Staromiejskim, jego uczestnicy podkreślali, że oddział neurologiczny jest w szpitalu bardzo potrzebny.
- Sam leżałem na tym oddziale w 2017 roku. Zostałem wyleczony i dzięki temu dzisiaj tutaj stoję - mówił jeden z protestujących. - To również mnie dotyczy, ponieważ w każdej chwili mogę potrzebować pomocy - mówiła inna uczestniczka.
Marsz, w którym według szacunków policji uczestniczyło około 600 osób, zakończył się pod gmachem Szpitala Wojewódzkiego.
kk/aś
