Na symbolicznym dystansie 1963 metrów, przypominającym, że w 1963 r. zginął w walce Józef Franczak, ostatni Żołnierz Wyklęty, biegną w niedzielę w całym kraju uczestnicy Biegu „Tropem Wilczym”. Inicjatywa upamiętnia żołnierzy polskiego powojennego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego.
W Warszawie Bieg „Tropem Wilczym” odbywa się w Forcie Bema. Uczestnicy oprócz koronnego dystansu 1963 metrów, będą mogli wziąć udział w biegach na 5 i 10 km. Również w innych miastach dystansowi symbolicznemu będzie często towarzyszyła możliwość sprawdzenia swoich sił na dłuższej trasie. Bieg odbywa się również poza granicami Polski m.in. w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Austrii.
Rzeczniczka Biegu Barbara Konarska przed zmaganiami poinformowała, że do pokonania pierwszego odcinka o długości 10 km zapisało się około 400 osób. - Mało kto z was pamięta, że pierwszy bieg, który organizowaliśmy 10 lat temu, to była ziszczona idea w postaci kilkunastu osób, które pobiegły leśnym plenerem - powiedziała. - Kilkanaście osób, a dzisiaj ma być 1,5 tysiąca uczestników - zauważyła. Dodała, że obecnie bieg organizowany jest w prawie tysiącu miejsc na całym świecie. - To największy bieg pamięci. W drugiej edycji było już prawie 2000, trzecia rozbiegła się po Polsce, a czwarta wybiegła na wszystkie kontynenty - dodała.
- Jeżeli ktoś biegnie po raz kolejny wie, że kiedyś odrabialiśmy zaszłość edukacyjną, bo o tym kim są Żołnierze Wyklęci wiedziało niewiele osób, teraz są oni w podręcznikach, wiemy dla kogo biegniemy, ale w tej i poprzedniej edycji mówimy o tym, że Żołnierze Niezłomni walczyli z komunistycznym totalitaryzmem. Dokładnie z tym samym, z którym walczy teraz Ukraina - zwróciła uwagę. Dodała, że „dokładnie ten sam agresor jest teraz aktywny po naszej wschodniej stronie”. - My dzisiaj bardzo świadomie możemy jeszcze bardziej docenić zapał naszych Żołnierzy Wyklętych. To nie tylko są nasi bohaterzy, z których jesteśmy dumni, ale też liderzy motywacji, którą można mieć przez cały czas walcząc z tym samym agresorem - dodała.
Dodał, że „tegoroczne obchody przypominają także o rocznicach dwóch innych wydarzeń, stanowiących główne cezury zrywu”. „I tak, 26 sierpnia minie 80 lat od zdradzieckiego pojmania przez Sowietów por. Antoniego Burzyńskiego „Kmicica”, który został następnie zamordowany, a jego podkomendni rozbrojeni, rozstrzelani lub wcieleni siłą do czerwonej partyzantki. Dramatyczne wydarzenia, które rozegrały się w 1943 roku nad Jeziorem Narocz, uznaje się za pierwszy jawny akt agresji Rosji Sowieckiej wobec Armii Krajowej. Doświadczenie to zaważyło na późniejszej postawie żołnierzy okręgu wileńskiego AK, na czele z legendarnym mjr. Zygmuntem Szendzielarzem +Łupaszką+, w oczach których komunistyczna Moskwa nie mogła być już odtąd „sojusznikiem naszych aliantów”, lecz stała się drugim obok hitlerowskich Niemiec śmiertelnym wrogiem i okupantem”.
Przypomniał, że 21 października przypadnie 60. rocznica śmierci ostatniego z leśnych, Józefa Franczaka „Lalka”, który poległ w walce z siłami milicji i aparatu bezpieczeństwa. Między tymi wydarzeniami i datami między 1943 a 1963 rokiem zamyka się epopeja narodowego powstania przeciwko czerwonym najeźdźcom i okupantom oraz funkcjonariuszom obcego, narzuconego naszemu narodowi reżimu.
„Dziękuję też badaczom za przywracanie świadomości społecznej prawdziwych patriotów i wytrwałe poszukiwanie szczątków zamordowanych. Poczytuję sobie za zaszczyt, iż jako Prezydent Rzeczypospolitej mogę chociaż część z nich wprowadzić na należne im miejsce w panteonie narodowym. I jestem przekonany, że pamięć o nich będzie trwać w sercach Polaków, przekazywana z pokolenia na pokolenie” - podkreślił.