Wojciech Sobiegraj, ichtiolog z Polskiego Związku Wędkarskiego w Słupsku zaznaczył na naszej antenie, że śnięte ryby cierpiały na wrzodziejącą martwicę skóry (UDN): - Jest to straszna choroba, która charakteryzuję się owrzodzeniem ryb. Można powiedzieć, „że pleśnieją nam w oczach”. - Obecnie trocie płyną w górę Słupi na tarło. Część ryb z UDN nie ma siły przeciwstawiać się nurtowi rzeki i spływa w stronę morza. Niestety przy elektrowni muzeum nie ma żadnej przepławki. W związku z tym chore trocie nie mają możliwości powrotu. Obsługa elektrowni nie zajmuje się ich utylizacją, co powoduje zagrożenie dla innych organizmów w rzece - dodał nasz rozmówca. Mariola Wrześniak, zastępca dyrektora Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku podkreśliła, że zdaniem zarządu placówki za uprzątnięcie ryb odpowiadają Wody Polskie: - Działka, gdzie znajduje się nasza elektrownia, należy do Skarbu Państwa. Uważamy, „że to, co się dzieje w rzece, to nie jest nasza sprawa”. - Początkowo oczekiwaliśmy, że tym problemem zajmie się zarządca elektrowni. Nie chcieliśmy, jednak tracić czasu na dyskusję, dlatego postanowiliśmy zainterweniować - powiedział Bogusław Pinkiewicz, rzecznik prasowy Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku. Ostatecznie Słupię uprzątnęli słupscy strażacy: - Na prośbę przedstawicieli Wód Polskich usunęliśmy śnięte ryby z kanału rzeki przy ul. Młyńskiej. Nie pamiętam, żebyśmy podejmowali podobną interwencję w przeszłości - przekazał mł. kpt. Piotr Basarab, rzecznik PSP w Słupsku. Więcej w poniższym materiale. sf/mt
