fot. wikimedia
38 lat temu, najprawdopodobniej 19 października 1984 r., ks. Jerzy Popiełuszko, duszpasterz ludzi pracy i kapelan „Solidarności”, został zamordowany przez funkcjonariuszy IV Departamentu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Do dziś jednak wokół okoliczności i daty jego śmierci pojawiają się wątpliwości.
W roku 1984 ks. Jerzy Popiełuszko z parafii św. Stanisława Kostki
na warszawskim Żoliborzu był duszpasterzem robotników Huty Warszawa,
służby zdrowia i nieoficjalnym kapelanem podziemnej „Solidarności”. Jego
comiesięczne msze za ojczyznę gromadziły tłumy wiernych. Propagandyści
reżimu gen. Wojciecha Jaruzelskiego, na czele z rzecznikiem rządu Jerzym
Urbanem, nazywali je „seansami nienawiści” i uznawali za bezprawne
wiece polityczne. Ks. Popiełuszko był oskarżany o polityczny fanatyzm,
pomawiano go o malwersacje finansowe i niemoralne prowadzenie się.
We
wrześniu i na początku października 1984 r. nasiliły się kierowane
wobec księdza pogróżki formułowane przez esbecję. Pretekstem była m.in.
pielgrzymka ludzi pracy na Jasną Górę zorganizowana przez Popiełuszkę 16
września 1984 r. 9 października sekretarz generalny Konferencji
Episkopatu Polski spotkał się z gen. Zenonem Płatkiem, wicedyrektorem
Departamentu IV MSW. - Ks. Popiełuszko eskaluje swoje wystąpienia
antypaństwowe. […] Jeżeli nie zaprzestanie tej działalności, straci
dobrodziejstwo amnestii i grozi mu sąd - stwierdził zastępca szefa struktury zwalczającej Kościół.
13
października 1984 r. doszło do pierwszej próby zabicia kapłana. Podczas
jego powrotu z gdańskiej parafii św. Brygidy jeden z przyszłych
morderców, Grzegorz Piotrowski, rzucił w szybę samochodu księdza
kamieniem. Kierowcy - Waldemarowi Chrostowskiemu - udało się go ominąć i
odjechać. Grupa esbeków miała przy sobie m.in. worki, łopaty i
kamienie.
19 października 1984 r.
Popiełuszko wracał z Bydgoszczy, gdzie odprawił mszę dla ludzi pracy w
kościele Świętych Polskich Braci Męczenników. W pobliżu wioski Górsk, na
terenie niezabudowanym, zatrzymali go trzej funkcjonariusze IV
Departamentu MSW, którzy sześć dni wcześniej przeprowadzili próbę
zamachu: Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala.
Ksiądz został ciężko pobity, skrępowany sznurem i wrzucony do bagażnika
esbeckiego auta. Jego kierowcę Waldemara Chrostowskiego obezwładniono i
wepchnięto do pojazdu. Zdołał on jednak wyskoczyć z jadącego samochodu i
dotarł do kółka rolniczego w Przysieku, a potem do jednej z toruńskich
parafii. Tam przekazał informację o uprowadzeniu Popiełuszki.
Chrostowski nie odniósł większych obrażeń. Jego relacja o skoku z auta
oraz pozostawieniu przez esbeków wciąż wywołuje wiele pytań.
Nie
wiadomo dokładnie, co się wydarzyło od momentu porwania kapłana do
chwili wrzucenia jego ciała do zalewu pod Włocławkiem. Prawdopodobnie
Popiełuszko uciekł z samochodu podczas postoju przed hotelem Kosmos w
Toruniu, ale esbecy go dogonili i pobili. Na podstawie sekcji zwłok
potwierdzono, że był bity oraz związany w taki sposób, że przy każdym
ruchu sznur zaciskał się wokół jego szyi. Wiele wskazuje na to, że
zginął 19 października, zanim został wrzucony do Wisły w okolicach tamy
we Włocławku. Do nóg księdza oprawcy przywiązali worek z przygotowanymi
wcześniej kamieniami.
Informację o uprowadzeniu
Popiełuszki podano w „Dzienniku Telewizyjnym” 20 października. W
kościele św. Stanisława Kostki, w którym duchowny działał przez cztery
lata, zaczęły się gromadzić tłumy - na mszy św., różańcu i Apelu
Jasnogórskim. Działo się tak również w dniach następnych.
24
października władze ogłosiły, że wśród sprawców porwania są
funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa, a 27 października ówczesny szef
MSW gen. Czesław Kiszczak wyjawił trzy nazwiska: Piotrowskiego, Pękali i
Chmielewskiego. Informacja o wyłowieniu z Wisły pod Włocławkiem ciała
ks. Jerzego pojawiła się 30 października. Było ono tak zmasakrowane, że
rodzina identyfikowała je tylko na podstawie znaków szczególnych.
Popiełuszkę
pochowano przy kościele św. Stanisława Kostki, a nie na Powązkach czy w
rodzinnej Suchowoli - jak chciały ówczesne władze. W pogrzebie 3
listopada 1984 r. wzięło udział ponad 600 tys. wiernych oraz prawie
tysiąc księży. Do grobu zaczęły ściągać pielgrzymki z całej Polski.
W
procesie morderców kapłana (tzw. toruńskim, 1984-1985) Grzegorz
Piotrowski został skazany na 25 lat więzienia, jego przełożony, wiceszef
IV Departamentu MSW Adam Pietruszka, także na 25, Leszek Pękala - na 15
lat, i Waldemar Chmielewski - na 14. Wszyscy wyszli przed upływem kary.
Piotrowski opuścił więzienie po 16 latach (2001), Pietruszka po
dziesięciu (1995), Pękala po pięciu (1990), Chmielewski - po ośmiu
(1993).
Zrekonstruowany podczas oficjalnego
śledztwa przebieg wydarzeń z 19 października 1984 r. nadal budzi
wątpliwości. Część autorów badających sprawę zbrodni uważa, że Waldemar
Chrostowski był współpracownikiem SB. Akta bezpieki nie zawierają jednak
jakichkolwiek informacji na temat jego udziału w spisku na życie
księdza.
W czasie śledztwa prowadzonego
przez IPN rozważano też scenariusz, w którym śmierć Popiełuszki
nastąpiła dopiero kilka dni po porwaniu. W tym czasie duchowny miał być
torturowany w celu zmuszenia go do wyjazdu lub zaniechania działalności.
Jednym z dowodów na poparcie tej hipotezy były zeznania rybaków
łowiących na Wiśle we Włocławku, którzy w nocy z 25 na 26 października
mieli obserwować wrzucanie do rzeki dużego przedmiotu. Sprzeczności w
ich zeznaniach oraz stan zwłok kapłana wskazują na niewielkie
prawdopodobieństwo takiego przebiegu sytuacji.
Pod
mostem w Toruniu niedługo po wyłowieniu ciała Popiełuszki odnaleziono
różaniec. Jeśli byłby własnością księdza, to fakt ten zaprzeczałby
zeznaniom esbeków, którzy nie wymienili tego punktu jako miejsca postoju
w czasie porwania. Nie udało się jednak ustalić, czy różaniec należał
do ks. Jerzego.
Wątpliwości części badaczy
wzbudzał także sam udział skazanych esbeków w morderstwie. Pojawiała się
m.in. wersja uczestnictwa dwóch grup porywaczy. Krytycy tej hipotezy
wskazują, że niewinnymi kozłami ofiarnymi byliby wysoko postawieni
oficerowie SB, którzy mimo młodego wieku błyskawicznie pieli się po
szczeblach kariery. Wydaje się raczej, że powierzono im zadanie porwania
kapłana, zapewniając, iż nie poniosą konsekwencji. Ich odpowiedzialność
za śmierć Popiełuszki potwierdzają również ich zeznania na temat
pobicia, które są w pełni zgodne z obrażeniami opisanymi po odnalezieniu
ciała.
W reżyserowanym przez władze procesie
zabójców Popiełuszki ujawniono okoliczności, które mogły wskazywać na
udział w przygotowaniach do zbrodni innych osób, jednak sąd zajął się
wyłącznie bezpośrednimi sprawcami mordu. Śledztwo wobec b. wiceszefa MSW
i szefa SB gen. Władysława Ciastonia oraz gen. Zenona Płatka wszczęto w
1990 r. - po tym, jak skazani w procesie toruńskim zaczęli zeznawać, że
przełożeni wpływali na nich, mówiąc np., „by Popiełuszko zamilkł”, ale
nie dając bezpośredniego rozkazu zabicia. Badacze działań bezpieki
podkreślają, że należy wykluczyć, iż esbecy zamordowali księdza bez
polecenia zwierzchników. Mimo ogromnych kosztów politycznych władze
komunistyczne mogły zdecydować się na zabicie Popiełuszki dla
zastraszenia opozycji.
Po ponaddwuletnim
procesie, w sierpniu 1994 r., Sąd Wojewódzki w Warszawie niejednomyślnie
uniewinnił obu generałów z zarzutu kierowania zabójstwem. Ciastoń i
Płatek, którzy w areszcie spędzili dwa lata, nie przyznawali się do
winy. W 1996 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie zwrócił sprawę sądowi I
instancji, uwzględniając apelację pełnomocników oskarżycieli
posiłkowych. W 2000 r. proces Płatka zawieszono z powodu jego choroby
(zmarł latem 2009). Ciastonia z braku dowodów winy w 2002 r. ponownie
uniewinniono (zmarł w 2021). Według sądu proces nie wykazał, by w ogóle
wiedział on o „zbrodniczym przedsięwzięciu sprawców zabójstwa”.
Pion
śledczy IPN prowadzi śledztwo w sprawie kierowania mordem na ks.
Popiełuszce przez osoby, które w hierarchii partyjno-państwowej
zajmowały wyższe stanowiska niż Ciastoń i Płatek. Nie znaleziono
dotychczas dowodów pozwalających na postawienie komukolwiek zarzutów,
choć istnieją poszlaki o możliwym współudziale wysokich rangą
funkcjonariuszy PRL. Instytut nie wykluczał wcześniej, że zarzuty
mogłyby objąć gen. Jaruzelskiego. W warszawskim IPN działa też zespół
prokuratorów prowadzący śledztwo w sprawie działalności „związku
przestępczego” w MSW z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Chodzi o
inne przestępstwa oficerów IV Departamentu MSW niż zbrodnia na ks.
Jerzym.
W 2004 r. ujawniono notatkę doradcy
Jaruzelskiego, mjr. Wiesława Górnickiego. Wynika z niej, że politycznym
inspiratorem porwania Popiełuszki był ówczesny sekretarz KC PZPR gen.
Mirosław Milewski. Hipotezy, wedle których mord był prowokacją
Milewskiego wymierzoną w Kiszczaka, pojawiały się już w roku 1984.
Jaruzelski wykorzystał je do wyrzucenia wrogiego mu Milewskiego z władz
partii.
Zdaniem oskarżyciela posiłkowego w
procesie morderców, późniejszego premiera Jana Olszewskiego, zbrodni
dokonano na skutek nacisków Kremla. W jego opinii „zlecenie” zabicia
przez KGB nie nastąpiło w drodze wydania takiego polecenia Jaruzelskiemu
lub Kiszczakowi, ale raczej poprzez bezpośrednie kontakty z oficerami
SB. Wersję tę uwiarygodniają częste podróże wszystkich trzech morderców
do Moskwy.