pomnik poświęcony ofiarom katastrofy na jeziorze Gardno/ fot.wikipedia.org
18 lipca 1948 roku, w wyniku wypadku na akwenie, zginęły 23 harcerki i 2 mieszkanki Gardny Wielkiej.

Drużyna nazywana była również Małą Piętnastką. Składała się z 30 dziewczynek podzielonych na zastępcy. Jak wspominają uczestniczki tych wydarzeń, które przeżyły - 18 lipca, przez kilka godzin, czekały na przybycie 2 łodzi, które z Gardny Wielkiej miały je przetransportować do Rowów. Przewoźnik, który jak się później okazało, nie miał koncesji na świadczenie usług przewozowych, dysponował 2 poniemieckimi łodziami, mogącymi pomieścić 22 osoby. Pomimo przestróg ze strony rybaków, załoga wpuściła na pokład 45 podróżników w tym 36 harcerek. Na motorówce zmieściło się 31 osób, a do łodzi rybackiej wsiadło 14.

Gdy łodzie znajdowały się prawie na środku jeziora, silnik przestał działać i motorówka zaczęła nabierać wody. Nauczycielka zażądała, by wracać, ale jednocześnie poleciła harcerkom balansowanie łodzią w celu utrzymania równowagi. Powstał popłoch. Rozkołysana motorówka wywróciła się i pociągnęła za sobą łódź rybacką. Na pomoc pospieszyli siedmioma łodziami okoliczni rybacy, jednak z 45 osób uratowano tylko 20.

Tragedia na jeziorze Gardno odbiła się echem w całej Polsce. Rząd powołał specjalną komisję do wyjaśnienia przyczyn katastrofy. W 2009 roku w Gardnie Wielkiej odsłonięto pomnik, upamiętniający ofiary. Ufundowali go parafianie oraz harcerze-seniorzy z Łodzi, dawni druhowie.

Te tragiczne wydarzenia przypomina Piotr Głowacki.

materiał Piotra Głowackiego
  • 00:00:00 | 00:00:00
::

pg/mt