fot. e-teatr.pl
27 lipca 1981 roku odbyła się premiera filmu Andrzeja Wajdy - „na zlecenie stoczniowców”. Dwa miesiące wcześniej na 34. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes reżyser odebrał za ten obraz Złotą Palmę, a także Nagrodę Jury Ekumenicznego.

30 sierpnia 1980 roku w 11. numerze Strajkowego Biuletynu Informacyjnego „Solidarność” wydawanego przez „Wolną Drukarnię Stoczni Gdańskiej” ukazał się - przeprowadzony przez Krzysztofa Wyszkowskiego, współzałożyciela Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, obecnie zastępcę przewodniczącego Kolegium IPN - wywiad z Andrzejem Wajdą, który właśnie dotarł do strajkującej stoczni.

- Byłbym szczęśliwy, gdyby udało mi się zrobić film, który byłby opowiadaniem o synu bohatera „Człowieka z marmuru”. Myślę, że w międzyczasie wy dopisaliście tę historię, dopisaliście ją czynami. Ich obrazem są obecne wydarzenia. Czuję, że jestem świadkiem jakiegoś fragmentu naszej historii, co nie często się zdarza. Przeważnie historia przechodzi obok nas, a tutaj się ją czuje, tutaj widzi się jej obecność bezpośrednią - ocenił Wajda w przeddzień podpisania Porozumień Gdańskich.

„Człowiek z żelaza” bez zahamowań pokazał konflikt interesów między komunistyczną władzą i polskim społeczeństwem.

Nigdy jeszcze w dziejach naszej kinematografii nie zdarzyło się, by wydarzenia historyczne o przełomowym znaczeniu stały się niemal in statu nascendi tematem filmu - nie dokumentu, ale filmu fabularnego. Wajda podjął wyścig z żywą pamięcią ludzką. Zdołał dogonić historię. Wyprzedził pisarzy, poetów, dramaturgów. Stworzył pierwszą syntezę Sierpnia, jaka pojawiła się poza publicystyką. Narzucił własną wizję, zanim ktokolwiek zaproponował inną. Nie tylko przedstawił własną wersję wydarzeń; przez pierwszeństwo stał się także ich współtwórcą. Trudno wyobrazić sobie, aby przez film osiągnąć można było więcej. Małgorzata Szpakowska, krytyk filmowy

Jerzy Borowczak, jeden z organizatorów strajku w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku podkreślił, że Wajda był dla stoczniowców wielkim wsparciem. - Jeśli tak znany reżyser przyjechał do stoczni, to dla nas był nie tylko wielki zaszczyt, ale i wielka otucha.

Byłem wtedy prezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Udało nam się przekonać władzę, że może warto odejść od zasady filmowania tylko wydarzeń inicjowanych przez partię, może są wydarzenia, które mogą oznaczać coś dla władzy pozytywnego. I tak się złożyło, że pierwszym miejscem, gdzie pojawiła się kamera SFP, była Stocznia Gdańska w sierpniu 1980. Przyjechałem więc jako prezes zobaczyć, czy ktoś nie robi jakiejś krzywdy naszym kolegom, którzy z tą kamerą przyjechali. Przy bramie spotkałem stoczniowca, który zamówił u mnie film „Człowiek z żelaza”. To jest jedyny film, który zrealizowałem na zamówienie jednego człowieka. Andrzej Wajda, reżyser filmu

„Zleceniodawcą” był Mirosław Waga, pracujący na Wydziale Ślusarni Okrętowej (W3) Stoczni Gdańskiej im. Lenina, metaloplastyk, obecnie na emeryturze.

- Przy drugiej bramie w napierającym tłumie zobaczyłem Andrzeja Wajdę, którego porządkowi nie chcieli wpuścić, bo go nie rozpoznali. Niech pan wejdzie panie Wajda, odezwałem się i wtedy oni go wpuścili a ja poprowadziłem go do sali BHP. I po drodze zapytałem, czy dlatego do zakończenia „Człowiek z żelaza” wcisnął niemal na siłę emblemat naszej stoczni, bo przeczuwał, że stąd wyjdzie impuls, a on potwierdził. Powiedziałem wtedy, że może warto by w takim razie rzecz kontynuować - są tu ludzie o żelaznych nerwach, w nocy miał być desant, a nikt nie wpadł w panikę i nie uciekł, dookoła tyle żelastwa. Niech pan zrobi film o żelaznych ludziach, ludziach z żelaza. Chwilę potem przejął go Krzysio Wyszkowski, ale on w wejściu jeszcze się zatrzymał, odwrócił i głośno powiedział: obiecuję panu, że zrobię taki film - dodał Mirosław Waga.

Andrzej Wajda wspomina, że Waga właściwie dał mu polecenie: - nawet tytuł wymyślił. Naturalnie „Człowiek z żelaza” nie powstałby, gdyby nie było „Człowieka z marmuru” . Realizacja „Człowiek z żelaza” znowu przywołała mnie do Gdańska i bardzo zbliżyła do wydarzeń, które filmowaliśmy zaledwie po kilku tygodniach od czasu, kiedy się działy. Były sceny wprost powtarzające to, co się w stoczni wydarzyło. Mogłem skorzystać z materiałów archiwalnych nagranych w stoczni w Sierpniu 80’, miałem też ludzi, którzy ten strajk rozpoczęli.

Na początku września 1980 r. scenarzysta Aleksander Ścibor-Rylski zaczął pisać scenariusz. Przywołał znane już widzom z „Człowieka z marmuru” postaci syna Mateusza Birkuta, Macieja Tomczyka i reżyser Agnieszki, wykreował zaprzedanego władzy, ale mającego sumienie dziennikarza Winkela, który na zlecenie władz zbiera materiały mające skompromitować syna Birkuta. Pod koniec listopada 1980 scenariusz był już gotowy.

„Człowiek z żelaza” znalazł się wśród 21 filmów wybranych przez Martina Scorsese do cyklu pokazów w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie zatytułowanego „Martin Scorsese Presents: Masterpieces of Polish Cinema”. Wraz z „Barwami ochronnymi” (1976) Krzysztofa Zanussiego zainaugurował 2 lutego 2014 r. w nowojorskim Lincoln Center tę największą w Ameryce retrospektywę polskiego kina.

PAP/aj