fot. Rafał Wolny
Firma z roku na rok popada w coraz większe długi. W ratowaniu spółki ma pomóc nowy prezes Eugeniusz Szymonik, który już przedstawia konkretne plany działania

- Zwalniać pracowników mógłby każdy, a ja przyszedłem, aby wyprowadzić spółkę na prostą - mówi Eugeniusz Szymonik, który niedawno objął prezesurę w szczecineckim PKS.

Zobowiązania przewoźnika należącego do starostwa w Szczecinku sięgają ośmiu milionów złotych. Wprawdzie spółka reguluje je na bieżąco, ale każdy rok jej działalności pogłębia stratę. Tylko w 2016 skończyła na ponad milionowym minusie. Dlatego powiatowy samorząd chwyta się różnych rozwiązań dla ratowania PKS-u. - Ostatnio próbowaliśmy sprzedać udziały w spółce, ale najpierw nikt się nie zgłosił, a później jedyny oferent zaproponował kwotę znacznie poniżej wartości firmy - przypomina starosta Krzysztof Lis.

Wobec fiaska sprzedaży, po raz kolejny zmienił się prezes spółki. - Na przestrzeni lat kierowali nią już: ekonomista, menedżer, główny księgowy, bankowiec, więc przyszedł czas na osobę, która "zjadła zęby" na działalności transportowej, a jednocześnie doskonale orientuje się w kwestiach technicznych - wskazuje starosta.

Odpowiedniego kandydata znalazł w osobie Eugeniusza Szymonika. - Jeśli jemu się nie uda, to komu - pyta retorycznie Krzysztof Lis, a pytanie to ma głębokie uzasadnienie w życiorysie nowego prezesa PKS Szczecinek.

Otóż Eugeniusz Szymonik prywatną działalność transportową podjął już na początku lat 80, a w roku 1989 był jedną z pierwszych osób w Polsce, które zarejestrowały prywatny autobus. W ciągu kilku lat rozwinął działalność w prężną firmę, od dłuższego czasu znaną pod nazwą Mobilis. Jest ona właścicielem kilku PKS-ów, głównie na Mazowszu. Świadczy też przewozy komunalne m.in. w Warszawie i kilku innych polskich miastach, a także w Amsterdamie.

Wprawdzie kilka lat temu Eugeniusz Szymonik sprzedał Mobilis izraelskiemu potentatowi rynkowemu, ale zagwarantował sobie kierowanie firmą do chwili przejścia na emeryturę. Na tę przyszedł czas w 2015 roku, a teraz twórca Mobilisu przerwał odpoczynek, by pomóc PKS-owi Szczecinek. - Usłyszałem, że spółka jest w trudnej sytuacji i szuka pomocy. Podjąłem się doradztwa, ale starosta stwierdził: skoro pan taki mądry i ma pan koncepcję, to proszę ją zrealizować - śmieje się Eugeniusz Szymonik, zapytany, jak trafił do Szczecinka.

O planach na przyszłość firmy mówi już jednak poważnie. Tym bardziej, że postawił sobie ambitne zadanie, by już w styczniu 2017 PKS uzyskał płynność finansową. Pomóc ma w tym m.in. duży potencjał szczecineckiego przewoźnika. Choć w niektórych aspektach nawet zbyt duży... - Zaplecze jest zbyt rozbudowane i za drogie; autobusy, które mamy też są sporym obciążeniem - wskazuje Eugeniusz Szymonik, ale od razu zaznacza, że nie jest to zapowiedź zwolnień: - Nie przyszedłem tutaj, żeby zwalniać ludzi, bo to mógłby zrobić każdy. Moim zadaniem jest wyprowadzenie firmy na prostą.

Załogę PKS-u czekają jednak prawdopodobne przesunięcia i konieczność przekwalifikowania. Trasy z kolei mają zostać zmodyfikowane i bardziej dostosowane do potrzeb rynku. Sami pracownicy powątpiewają jednak w ostateczny sukces przedsięwzięcia. - Nawet chyba ten prezes nie pomoże, bo zmiana przyszła po prostu za późno - kwituje gorzko Kazimierz Dykas, przewodniczący NSZZ Solidarność w szczecineckim PKS-ie.

rw/ds

Posłuchaj

Twórca potęgi Mobilisu na ratunek PKS Szczecinek