
Z raportu opublikowanego przez Komisję Europejską wynika, że tylko 25 proc. wszystkich wód powierzchniowych w Polsce ma dobry stan chemiczny, a aż 53 proc. - zły stan chemiczny, natomiast w przypadku 22 proc. wód stan pozostaje nieznany. Komisarka ds. środowiska Jessika Roswall powiedziała PAP, że duży wpływ na poziom zanieczyszczeń mają kopalnie.
KE co sześć lat sprawdza, jak kraje członkowskie radzą sobie z wdrażaniem dyrektyw regulujących m.in. stan wód powierzchniowych i zapobiegania powodziom. Najnowszy raport opisuje stan za 2022 r.
Jak podkreśliła KE w dokumencie, niepokojące jest to, że odsetek zbiorników wodnych w dobrym stanie spadł w Polsce z 31 proc. do 8,4 proc.
Jakość wód powierzchniowych jest badana pod względem stanu ekologicznego (a więc kondycji ekosystemu) oraz stanu chemicznego (chodzi o zawartość substancji chemicznych).
Z raportu wynika, że tylko 25 proc. wszystkich wód powierzchniowych w Polsce ma dobry stan chemiczny, a aż 53 proc. - zły stan chemiczny, natomiast w przypadku 22 proc. wód stan pozostaje nieznany. W porównaniu z poprzednim badaniem, przeprowadzonym sześć lat wcześniej, liczba zbiorników wodnych o dobrym stanie chemicznym znacznie spadła - z 3331 do 1150. Wynika to przede wszystkim z zanieczyszczenia substancjami uPBT (wszechobecne, trwałe, bioakumulujące się i toksyczne), do których zaliczane są rtęć, węglowodory poliaromatyczne czy bromowane etery difenylowe.
Polska znalazła się więc znacząco poniżej unijnej średniej - w UE średnio 40 proc. wód powierzchniowych osiąga dobry stan ekologiczny, a 27 proc. – dobry stan chemiczny.
Roswall podkreśliła, że za gorszy stan chemiczny wód - w zasadzie w większości krajów członkowskich - odpowiada rolnictwo, w tym zużycie pestycydów. W raporcie na temat Polski zaznaczono jednak, że polskie gospodarstwa charakteryzują się dużym zróżnicowaniem i rozdrobnieniem, a średnia wielkość gospodarstw jest mniejsza niż średnia w UE. Dlatego zużycie pestycydów w naszym kraju jest znacznie niższe niż w innych dużych państwach europejskich (Hiszpanii, Francji, Niemczech i Włoszech), mimo bardzo niskiego udziału rolnictwa ekologicznego. Natomiast „przyczyną zanieczyszczeń w Polsce nadal jest aktywność kopalń” - zauważyła Roswall.
Komisarka ds. środowiska i wody chce rozpocząć dialog na temat stanów wód w Europie z poszczególnymi krajami członkowskimi. Jak powiedziała, w tej kwestii nie ma potrzeby przyjmowania nowych unijnych przepisów, ponieważ te, które już są - zwłaszcza ramowa dyrektywa wodna i dyrektywa powodziowa - wydają się wystarczające. Państwa powinny natomiast skoncentrować się na wdrażaniu przepisów.
- Żaden region w Europie nie jest wolny od zagrożenia powodziowego. Powodzie nawiedzają nawet Szwecję, z której pochodzę. Wydaje się, że teraz, po fali powodzi, która przetoczyła się przez Europę, jest dobry polityczny moment do tego, by podnieść tę kwestię. Świadomość tego, jak duże znaczenie ma stan wód w Europie, wzrosła - zaznaczyła.
Problemem w Polsce pozostaje także kwestia ścieków komunalnych. Większość z nich - bo 87 proc. - jest oczyszczanych zgodnie z przepisami UE, ale nadal istnieje pole do poprawy w zakresie gromadzenia i oczyszczania ścieków. Dlatego KE skierowała w 2022 r. pozew przeciwko Polsce do Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z nieprzestrzeganiem dyrektywy dotyczącej oczyszczania ścieków komunalnych. Jak podkreśliła Roswall, fakt, że ponad 1000 miejscowości w Polsce nie posiada systemu zbierania ścieków komunalnych, co oznacza, że ścieki trafiają do rzek, mórz lub jezior, również wpływa na stan wód powierzchniowych.
Co więcej, w raporcie na temat Polski odnotowano, że całkowita liczba zbiorników wodnych w Polsce zmniejszyła się od ostatniego raportu opublikowanego w 2016 r. z 5649 do 4240. 75 proc. zbiorników stanowią rzeki i to w ich przypadku nastąpił największy spadek liczby – z 4586 do 3161.
Zapytany o przyczyny pogorszenia się jakości wód, Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, przekazał, że nie wynika to z pogorszenia się poszczególnych badanych parametrów (biologicznych, fizykochemicznych lub hydromorfologicznych), ale z wprowadzenia zaostrzonych kryteriów, poszerzenia sieci monitoringowej, a także z zastosowania nowocześniejszych i bardziej czułych urządzeń badawczych.
GIOŚ informuje na swojej stronie internetowej, że w ramowej dyrektywie wodnej obowiązuje zasada „najgorszy decyduje”, która jest uważana za jeden z filarów systemu oceny wód. Oznacza ona, że gdy do oceny danego obiektu wodnego użyto kilku parametrów, ostateczna ocena nie jest ich średnią, ale jest równa ocenie najgorszego elementu.
I tak - jak wyjaśnił Inspektorat - jednolita część wód o stanie ekologicznym poniżej dobrego nie może zostać oceniona jako dobra, nawet gdy jej stan chemiczny jest dobry. I odwrotnie, jednolita część wód o stanie chemicznym poniżej dobrego nie może zostać oceniona jako dobra, nawet gdy jej stan ekologiczny jest dobry. „Zatem w obu przypadkach można ocenić stan wód jako zły, znając jedynie jeden ze stanów składowych. Natomiast jeżeli zna się tylko jeden ze stanów składowych i jest on sklasyfikowany jako dobry, nie można ocenić ostatecznego stanu jako dobry, bo nie wiadomo, czy klasyfikacja komplementarnego stanu temu by nie przeczyła” - wyjaśniono.
Z materiałów opublikowanych na stronach GIOŚ wynika, że mimo iż w ciągu kilkunastu lat stan niektórych parametrów wód poprawił się, nie jest to widoczne w ogólnej klasyfikacji, ponieważ pozostałe parametry nadal przekraczają normy. Wskazano też, że „standardem staje się prezentacja stanu chemicznego zgodnie z wymogami ramowej dyrektywy wodnej, która w przypadku monitorowania pełnego zestawu wskaźników prawie zawsze oznacza stan zły, oraz stanu chemicznego z wyłączeniem tzw. zanieczyszczeń wszędobylskich, trwałych, podlegających bioakumulacji i toksycznych (uPBT), co daje znacznie bardziej optymistyczny obraz”.
GIOŚ przypomniał, że badania jakości wód w ramach państwowego monitoringu wykonuje się co najmniej raz na sześć lat. „Badania elementów fizykochemicznych i chemicznych z reguły wykonuje się przez cały rok, a klasyfikowana jest wartość średnia z roku. Do Komisji Europejskiej dane o klasyfikacji przekazywane są co sześć lat w planach gospodarowania wodami na obszarach dorzeczy przygotowywanych przez PGW Wody Polskie” - przekazano w informacji.
PAP/zn
