fot. PAP/Albert Zawada
Minister Radosław Sikorski uważa, że wojna w Ukrainie skończy się, gdy rosyjskie kierownictwo dojdzie do wniosku, że inwazja była błędem, a ostateczny cel nie jest wart pieniędzy i życia ludzkiego. "Nie jesteśmy jeszcze w tym momencie" - powiedział w Pradze podczas debaty „75 lat NATO: jak utrzymać kurs?”.

„Porażka Putina jest nadzieją nie tylko dla nas, ale także dla Rosji” - ocenił szef polskiego MSZ. Zaznaczył, że w Rosji reformy przychodzą po poważnych porażkach militarnych. Wymienił przegrywane przez Rosję w historii wojny. Minister wyraził przekonanie, że jeśli Zachód nie zmieni kursu, Putin nie odniesie sukcesu.

Radosław Sikorski zaznaczył, że Rosja wydaje na zbrojenia i na wojnę w Ukrainie 8,7 proc. PKB i 40 proc. swojego budżetu. - Nie dotrzymujemy jej tempa - stwierdził. Podkreślił, że Rosjanie prowadzą wojnę z Zachodem od lat, do czego niektórzy ludzie na Zachodzie nie chcieli się przyznać. - Naszym zadaniem jest pokazanie Putinowi, że nie jesteśmy tak beznadziejni, jak myśli. Musimy wyprowadzić go z błędu - zaznaczył Radosław Sikorski.

Minister zwrócił uwagę, że rosyjska agresja to zaledwie część wyzwania stojącego przed Zachodem. Wymienił groźby nuklearne, dezinformację i wytwarzanie presji migracyjnej. Jako przykład podał sytuację na granicy polsko-białoruskiej. - 90 proc. osób, które próbują ją przekroczyć, ma rosyjskie wizy. To ludzie, którzy zostali ściągnięci do Moskwy, a następnie zabrani na Białoruś, by zniszczyć Unię Europejską w procesie politycznym. Jeśli nie zdołamy obronić granicy, wzrośnie poparcie dla skrajnej prawicy, a Unia Europejska mogłaby zostać zniszczona od wewnątrz - stwierdził.

Radosław Sikorski przekonywał o słuszności przyjętego przez Polskę ograniczenia w podróżach rosyjskich dyplomatów po Polsce. Tłumaczył, że nie powinni korzystać z istniejącej w Europie wolności podróżowania, ponieważ tę właśnie wolność chcą zniszczyć.

W debacie poprzedzającej rozpoczęcie w czwartek wieczorem dwudniowego nieformalnego spotkania ministrów spraw zagranicznych 32 państw członkowskich NATO uczestniczyli także szefowie dyplomacji Czech i Finlandii. Jan Lipavsky powiedział m.in., że Rosja przekroczyła wszystkie czerwone linie i działa bez umiaru. Dlatego też należy odrzucić „samolubną zachodnią retorykę strachu przed eskalacją” . Opowiedział się za tym, aby Ukraina była w stanie bronić się przed agresją nawet na terytorium Rosji. - Ukraina nie może walczyć z Rosją, mając jedna rękę związaną za plecami - dodał.

Szefowa fińskiego MSZ Elina Valtonen podkreśliła, że zamrożenie konfliktu na obecnym etapie nie jest żadnym rozwiązaniem. Jej zdaniem NATO potrzebuje przed szczytem w Waszyngtonie nie tylko nadziei, ale także determinacji w dalszej pomocy dla Ukrainy oraz zdecydowanej pracować nad zdolnością obronną i zdolnością do odstraszania.

PAP/mt