fot. PAP/Radek Pietruszka

Jeżeli wyborca zjawił się w lokalu wyborczym, to chce głosować. Dopiero jeżeli wyraźnie odmówi odbioru którejkolwiek z kart, to wówczas komisja w uwagach zaznaczy taką informację - powiedział szef Państwowej Komisji Wyborczej Sylwester Marciniak.

Przedstawiciele PKW pytani byli w niedzielę na konferencji prasowej o sytuacje, w których członkowie niektórych komisji wyborczych pytają wprost wyborców, czy chcą pobrać kartę referendalną i czy to jest w tym przypadku, złamanie ciszy referendalnej.

- Niewłaściwe jest zadawanie pytania: Czy chce pan kartę do referendum? Czy do Sejmu? Czy do Senatu? Jeżeli wyborca zjawił się w lokalu wyborczym, to chce głosować. Dopiero jeżeli wyraźnie odmówi odbioru którejkolwiek z kart, to wówczas komisja w uwagach zaznaczy taką informację - powiedział przewodniczący PKW Sylwester Marciniak.

Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak podkreśliła, że członkowie komisji wyborczych byli szkoleni w tej kwestii. - W wytycznych Państwowej Komisji Wyborczej szczegółowo opisana jest procedura. Po stwierdzeniu tożsamości wyborcy i odnalezieniu go na spisie komisja wydaje wszystkie karty do głosowania, czyli w dniu dzisiejszym trzy: do Sejmu, Senatu i referendum. W momencie, kiedy wyborca stwierdzi, że nie chce brać udziału w którymkolwiek z tych głosowań, to komisja mu takiej karty nie wydaje. Kartę zostawia, a w odpowiedniej rubryce „Uwagi” musi odnotować ten fakt, pisząc, której karty wyborca nie odebrał - wyjaśniła Pietrzak.

PAP/zas