fot. Kancelaria Premiera/Twitter
Prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki przed i w czasie środowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego poinformowali o dotychczasowych ustaleniach w sprawie wtorkowego incydentu w Przewodowie w województwie lubelskim.
Przypomnijmy, we wtorek o godzinie 15.40 na terenie wsi Przewodów doszło do wybuchu rakiety, w wyniku czego śmierć poniosło dwóch polskich rolników.
Prezydent podkreślił, że we wtorek miał miejsce "zmasowany, o niespotykanej skali rosyjski atak na Ukrainę". Jak mówił, strona rosyjska wystrzeliła około 100 rakiet różnego typu przeciwko Ukrainie, bombardowane było całe terytorium Ukrainy, także obszary przy granicy z Polską, obwodu lwowskiego i wołyńskiego.
- Ukraina broniła się - co oczywiste i zrozumiałe - także wstrzeliwując rakiety, których zadaniem było strącenie rakiet rosyjskich. W związku z powyższym mieliśmy do czynienia z bardzo poważnym starciem wywołanym przez stronę rosyjską, tak jak i cały konflikt. W istocie zatem, winę za całe wczorajsze starcie z całą pewnością ponosi strona rosyjska - oświadczył Duda.
Prezydent przekazał, że w powiecie hrubieszowskim, gdzie doszło we wtorek do eksplozji i gdzie zginęło dwóch polskich obywateli cały czas prowadzone są czynności śledcze.
- Nic, absolutnie nic nie wskazuje na to, że był to intencjonalny atak na Polskę. To, co się stało - czyli, że na naszym terytorium spadła rakieta - nie było działaniem intencjonalnym. Nie była to rakieta, która była wymierzona, wycelowana w Polskę. W istocie zatem nie był to atak na Polskę - powiedział prezydent.
Poinformował, że była to najprawdopodobniej rakieta S-300 produkcji rosyjskiej, prawdopodobnie wyprodukowana w latach 70.
- Kto wystrzelił tę rakietę? Nie mamy w tej chwili żadnych dowodów na to, że rakieta ta została wystrzelona przez stronę rosyjską. Natomiast wiele wskazuje na to, jest wysokie prawdopodobieństwo, że była to rakieta, która służyła obronie przeciwrakietowej, czyli była użyta przez siły obronne ukraińskie - przekazał prezydent.
Według prezydenta wstępne oględziny na miejscu wskazują, że w Przewodowie nie doszło do eksplozji klasycznej ładunku wybuchowego. - Oględziny na miejscu zdarzenia, te wstępne, już wskazują na to, że nie doszło tam do klasycznej eksplozji ładunku wybuchowego rakiety, tylko prawdopodobnie był to efekt po prostu upadku rakiety w tym miejscu połączony - być może - z eksplozją paliwa, które pozostawało - mówił Duda.
Prezydent poinformował, że na miejscu pracują polscy i amerykańscy śledczy. - Wczoraj w rozmowie ze mną pan prezydent Joe Biden zadeklarował swoje wsparcie w tym śledztwie, ja to wsparcie przyjąłem - powiedział. - Jesteśmy cały czas w bezpośrednim kontakcie z naszymi sojusznikami w NATO, jesteśmy cały czas w kontakcie i w konsultacjach z naszymi odpowiednikami - pan premier z premierami, ja z prezydentami - podkreślił Duda.
Premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że doszło prawdopodobnie do nieszczęśliwego wypadku: - Wczoraj, przeciwdziałając zmasowanemu atakowi rakietowemu Rosji na terytorium Ukrainy, siły ukraińskie wystrzeliły pociski w celu zestrzelenia pocisków rosyjskich. Wiele wskazuje na to, że jeden spadł na terytorium Polski, bez takiej intencji żadnej ze stron.
Szef rządu dodał, że w związku z tym rozważane jest wycofanie się z postulatu uruchomienia procedury wynikające z artykułu 4. Paktu Północnoatlantyckiego: - Dziś mogę powiedzieć, że większość dowodów przez nas na ten moment zebranych wskazuje na to, że na tej ścieżce eskalacyjnej, być może uruchomienie artykułu 4. Tym razem nie będzie niezbędne, ale ten instrument jest cały czas w naszych rękach.
Jak ocenił, reakcja naszych sojuszników na zaistniałą sytuację: natychmiastowe spotkanie w Brukseli w formacie NATO, rozmowa prezydenta Dudy z prezydentem USA Joe Bidenem i pozostałe rozmowy "świadczą o tym, że jesteśmy w bardzo solidnym Sojuszu, który zadziałał".
Morawiecki wskazał, że polskie jednostki wojskowe po zdarzeniu w Przewodowie zostały postawione w stan podwyższonej gotowości bojowej. Podobnie - dodał - jeśli chodzi o policję, straż graniczną oraz pozostałe służby.
PAP/ar