fot. Kancelaria Premiera/Twitter
Parafowanie noty dyplomatycznej ws. reparacji wojennych od Niemiec to kolejny ważny krok w stronę sprawiedliwości i uporządkowania naszej wspólnej przeszłości - uważa premier Mateusz Morawiecki. Jego zdaniem Polska otrzyma reparacje od Niemiec, choć nie nastąpi to szybko.

Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau podpisał w poniedziałek notę dyplomatyczną w sprawie reparacji, która zostanie przekazana dyplomacji niemieckiej. To kolejny krok, podejmowany przez polski rząd na drodze do otrzymania reparacji wojennych od Niemiec. Wcześniej, 1 września, zaprezentowano raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. Oszacowano je na 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów zł.

W poniedziałkowym wpisie na Facebooku premier ocenił, że parafowanie noty dyplomatycznej dotyczącej uregulowania sprawy następstw ataku na Polskę i okupacji niemieckiej w latach 1939-1945, to "kolejny ważny krok w stronę sprawiedliwości i uporządkowania naszej wspólnej przeszłości".

Morawiecki napisał, że Niemcy nie tylko zdewastowali nasz kraj i wymordowali miliony polskich obywateli, ale swoją agresją na wiele lat zablokowali rozwój Polski. "Często nie docenia się skali niemieckich zniszczeń dokonanych w Polsce podczas II wojny światowej, za które nasz kraj nigdy nie otrzymał odpowiedniej rekompensaty. Reparacje to zadośćuczynienie za zbrodnie niemieckie dokonane na narodzie polskim, o których nigdy nie wolno zapomnieć" - podkreślił.

Szef rządu wyraził przekonanie, że Polska otrzyma reparacje od Niemiec, choć nie nastąpi to szybko, a droga do uzyskania ich będzie długa i wyboista. Wskazał, że proces ten może być rozciągnięty na pokolenia, w szczególności samo spłacanie poszczególnych rat, bo - jak przyznał - kwota rzeczywiście jest duża.

Jego zdaniem, niezwykle ważne jest jednak nie tylko zadośćuczynienie finansowe, ale też moralny i aksjologiczny wymiar tego procesu, czyli - jak podkreślił - historyczna słuszność i pozycja na polu międzynarodowym.

"Ani rzekome zrzeczenie z 1953 r., ani późniejsze umowy - w tym umowa 2+4 - nie mogą być traktowane jako akty rozstrzygające sprawę. Żadnej takiej uchwały nie odnaleziono w archiwach. Nie mówiąc już o tym, że sam (ówczesny prezes rady Ministrów Bolesław) Bierut - jako sowiecki agent - był osobą niejako podwójnie nieuprawnioną do przedstawiania takiego zobowiązania. Tego typu zrzeczenia mogłaby dokonać Rada Państwa lub Sejm - ale nie wydały one żadnego takiego aktu" - zaznaczył premier.

"Wbrew opiniom - i szkodliwym dla polskiej sprawy kpinom - wielu opozycyjnych wobec nas polityków, jesteśmy konsekwentni, a nasza działania przynoszą wymierne efekty. Miesiąc temu, kiedy publikowaliśmy raport przygotowany pod kierownictwem Arkadiusza Mularczyka, mówili oni, że to zagrywka obliczona jedynie na wewnętrzny efekt polityczny, na którą nikt nie zwróci uwagi - to jednak oczywista nieprawda, a my idziemy dalej i domagamy się sprawiedliwości" - oświadczył Morawiecki.

PAP

Czytaj więcej