fot. forsvaret.dk
Duńskie siły zbrojne opublikowały we wtorek zdjęcia świadczące o wycieku
gazu w trzech miejscach z dwóch gazociągów Nord Stream na Morzu
Bałtyckim. Stacja pomiarowa szwedzkiej Narodowej Sieci Sejsmologicznej
zarejestrowała w tych obszarach dwie silne, podwodne eksplozje.
Na fotografii oraz filmie udostępnionym przez duńskie wojsko widać bąbelki rozchodzące się po powierzchni wody na dużym obszarze, w którym nastąpił wyciek. Najmniejszy okrąg z bąbelkami ma średnicę 200 metrów, a największy - kilometr.
Przecieki nastąpiły w jednym miejscu w gazociągu
Nord Stream 2 na południowy wschód od Bornholmu oraz w dwóch miejscach w
gazociągu Nord Stream 1 na północny wschód od Bornholmu.
Se video og fotos af gaslækagerne på Nord Stream 1 og 2-gasledningerne i Østersøen på https://t.co/pj96CN7CDB: https://t.co/7bgt8TljaH #dkforsvar pic.twitter.com/I1zEPaBLYO
— Forsvaret (@forsvaretdk) September 27, 2022
W poniedziałek na tych obszarach szwedzka Narodowa Sieć Sejsmologiczna (SNSN) zarejestrowała dwie eksplozje. Jeden z wybuchów miał magnitudę 2,3 i został zarejestrowany w 30 stacjach pomiarowych w południowej Szwecji.
Według naukowców pierwszy wybuch odnotowano w nocy z niedzieli na poniedziałek o godz. 2:03, a drugi w poniedziałek wieczorem o godz. 19:04. Ostrzeżenia dla żeglugi o zagrożeniu spowodowanym wyciekiem gazu szwedzka Administracja Morska opublikowała w poniedziałek o godz. 13.52, a następnie o godz. 20:41.
Bjoern Lund z SNSN zaznaczył, że do eksplozji doszło w miejscu, które nie jest na ogół wykorzystywane do ćwiczeń marynarki wojennej. - Zwykle jesteśmy informowani przez wojsko o możliwych detonacjach - podkreślił.
Szefowa szwedzkiej dyplomacji Ann Linde zwołała w związku z wydarzeniami sztab kryzysowy z udziałem ministra obrony Petera Hultqvista.
Do wydarzeń na Morzu Bałtyckim odniósł się podczas uroczystego otwarcia polsko-duńskiego gazociągu Baltic Pipe premier Mateusz Morawiecki. - Widzimy wyraźnie, że jest to akt sabotażu. Akt, który prawdopodobnie oznacza kolejny etap eskalacji tej sytuacji, z którą mamy do czynienia na Ukrainie.
PAP/zn