
Zgodnie z ustaleniami śledztwa prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Szczecinie, pierwszą ofiarą Mariusza G. - pracującego na statkach inżyniera mechanika z Kołobrzegu, przedsiębiorcy oraz wiceszefa lokalnego klubu morsów - była 31-letnia, pochodząca spod Chełmna, Iwona K., która zginęła w 2016 roku. Kolejną ofiarę, 37-letnią kołobrzeżankę Anetę D. oskarżony miał pozbawić życia w październiku 2018 r., a 54-letnią Bogusławę R., również z Kołobrzegu, 7 czerwca 2019 roku. Ofiary były partnerkami oskarżonego. Mężczyzna miał po zabójstwach przejmować ich majątki.
W tym procederze, jak również w zacieraniu śladów i
utrudnianiu postępowania karnego w różnym zakresie, mieli mu
pomagać współoskarżeni: Karolina S., Łucja S.,
Sebastian T. i Dorota Ł.
W poniedziałek przed sądem zeznawała biegła grafolog. Została wezwana ponownie, ponieważ wnioski z jej ostatniej opinii, uzupełnionej o dodatkowy materiał porównawczy, różnią się od wcześniejszych konkluzji. Biegła badała autentyczność podpisów zawartych w dokumentach dotyczących zatrudnienia jednej z ofiar, Iwony K. oraz na pełnomocnictwie sporządzonym w formie aktu notarialnego, podpisanym imieniem i nazwiskiem tejże ofiary.
Biegła w swojej ostatniej opinii nie była już kategoryczna, co do twierdzeń, że to oskarżona Karolina K. podpisała się na dokumentach parafką bądź imieniem i nazwiskiem Iwony K.
Zaznaczyła, że podpis Iwony K. na zaświadczeniu o zatrudnieniu z września 2017 r. został sporządzony w bardzo wolnym tempie, izolacyjnym kreśleniem liter, kątowym pismem i te cechy mogą wskazywać na jego nieautentyczność. Przy czym dodała, że posiadając materiał porównawczy pobrany w jej obecności od Karoliny S. i Mariusza G., składany w różnym tempie, w różnych pozycjach, pozwolił na wydanie wniosku, że podpis „nie został nakreślony prawdopodobnie ani przez S. ani przez G.”.
- Są cechy zgodne, ale w całym materiale porównawczym nie
występuje pismo, które w stu procentach znalazłoby
odzwierciedlenie w podpisie widniejącym na zaświadczeniu. O
odmiennych wnioskach od poprzednich zadecydował materiał
porównawczy, który pozwolił na prześledzenie nawyków graficznych
podpisów. Na podstawie badań, statystki, wysunęłam wnioski.
Pobrany przeze mnie materiał pozwolił na dokładniejszą analizę -
argumentowała na sali sądowej biegła.
Oceniła, że nie może definitywnie wykluczyć, że podpis na zaświadczeniu nie został nakreślony przez Karolinę S. - Na podstawie zebranego materiału w 60 proc. można powiedzieć, że nie został nakreślony przez nią - powiedziała.
Podobnie bez kategoryczności wypowiedziała się w kwestii autentyczności paraf i podpisu na pełnomocnictwie wydanego w formie aktu notarialnego. - Procentowo jest trudno określić, na ile nie jest to podpis sporządzony przez Karolinę S. - mówiła biegła.
Pytana przez oskarżonego Mariusza G. nie wykluczyła, że to
pokrzywdzona Iwona K. podpisała się pod dokumentem. - Ale nie mogę
wykluczyć, że podpis złożyła Karolina S. - oceniła.
W poniedziałek w koszalińskim sądzie zeznawała także radca prawna, która przez dwa lata współpracowała z kołobrzeską kancelarią notarialną i sporządzała projekty aktów m.in. dla oskarżonego Mariusza G.
Przyznała, że rozmawiała z oskarżonym kilkukrotnie przy okazji przekazywania przez niego dokumentów, w tym potrzebnych do sporządzenia pełnomocnictw dla niego udzielanych przez pokrzywdzone Anetę D. i Bogusławę R. oraz akt nabycia i sprzedaży mieszkania po Anecie D.
Świadek nie przypomniała sobie okoliczności podpisywania dokumentów. Powiedziała, że przy tych czynnościach był tylko notariusz i klient. Zapamiętała jedynie kobietę w ciąży, która miała kupić mieszkanie od Mariusza G. uzyskane przez niego dzięki pełnomocnictwu od Anety D. Nie rozpoznała jej w oskarżonej Karolinie S. i na okazanych w sądzie zdjęciach. Zeznała, że w kancelarii wraz Mariuszem G. widziała także krótkowłosą blondynkę, którą była bardzo wesoła i nadpobudliwa. Na okazanych zdjęciach wskazała na Bogusławę R. Jednocześnie przyznała, że wizerunki Bogusławy R. i Anety D. znała z mediów.
Mariusz G. został zatrzymany w 2019 r. kilka dni po tym, jak rodzina zgłosiła zaginięcie Bogusławy R. Wówczas jednak podejrzany był jedynie o przywłaszczenie mienia należącego do kobiety, w tym samochodu. Kilka miesięcy później Mariusz G. usłyszał zarzut zabójstwa Bogusławy R. i dwóch innych kobiet, których miejsca pochówków ostatecznie wskazał śledczym sam. Z ofiarami łączyły go bliskie stosunki, dlatego w mediach mężczyzna zyskał miano „Krwawego Tulipana”.
PAP/zas
