
fot. PAP
Późnym wieczorem, 4 czerwca 1992r.
upadł rząd Jana Olszewskiego - pierwszy gabinet po II wojnie
światowej wyłoniony przez Sejm po całkowicie wolnych wyborach.
Jan Olszewski skonstruował swoją Radę
Ministrów w oparciu o koalicję Porozumienia Centrum, Zjednoczenia Chrześcijańsko - Narodowego i
Porozumienia Ludowego, bez trwałej większości parlamentarnej. Mimo to w programie nowego gabinetu
pojawiły się ambitne założenia. Wśród nich na plan pierwszy
wysuwało się przyspieszenie reform politycznych, dekomunizacja
sfery publicznej oraz zacieśnianie kontaktów z Unią Europejską.
Po raz pierwszy jako strategiczny cel Polski wymieniono członkostwo
w NATO.
Rząd Olszewskiego nie cieszył się
jednak wsparciem głowy państwa, prezydentem RP był wówczas Lech
Wałęsa, ani sympatią zdecydowanej większości mediów. W
kolejnych miesiącach konflikt polityczny z ośrodkiem prezydenckim
coraz bardziej się zaostrzał. Spór dotyczył m.in. obsady
stanowiska szefa Sztabu Generalnego a
także kwestii związanych z wycofaniem wojsk rosyjskich z
terytorium RP.
22 maja 1992 r. prezydent Lech Wałęsa
po raz pierwszy udał się z wizytą do niepodległej Rosji. W
trakcie rozmów wynegocjowano porozumienie, którego jeden z punktów
mówił, że obie strony „stworzą warunki” dla zakładania
mieszanych przedsiębiorstw polsko-rosyjskich na terenie baz
opuszczanych przez armię rosyjską w Polsce. Rząd wysłał wtedy do
przebywającego w Moskwie Wałęsy szyfrogram sprzeciwiający się
podpisaniu porozumienia. Zdaniem premiera Olszewskiego, zapis ten
czyniłby z Polski rosyjską niesuwerenną kolonię gospodarczą.
Po powrocie z Moskwy prezydent Wałęsa
rozpoczął konsultacje polityczne zmierzające do obalenia rządu
premiera Olszewskiego.
Wiosną roku 1992 w Ministerstwie Spraw
Wewnętrznych działał kierowany przez Piotra Woyciechowskiego
Wydział Studiów stworzony na polecenie Antoniego Macierewicza. W
maju ten zespół był już w dużym stopniu gotowy do podania
informacji o współpracy z komunistyczną bezpieką
parlamentarzystów i najwyższych rangą urzędników. 28 maja w
dzienniku „Nowy Świat” ukazał się wywiad z działaczem
opozycji Krzysztofem Wyszkowskim, który stwierdził, że w Sejmie
zasiada 60 posłów będących tajnymi współpracownikami Służby
Bezpieczeństwa.
Pod wrażeniem tego wywiadu i w obliczu
groźby odwołania rządu poseł Unii Polityki Realnej Janusz
Korwin-Mikke zgłosił wniosek o przyjęcie uchwały ujawniającej
nazwiska posłów, senatorów, ministrów, wojewodów, sędziów i
prokuratorów będących tajnymi współpracownikami Urzędu
Bezpieczeństwa i SB. Po upadku Rady Ministrów Korwin-Mikke
zaznaczył, że celem jego działań było przerwanie serii oskarżeń
o agenturalność, wysuwanych wobec wielu osób publicznych, m.in.
szefa MSZ prof. Krzysztofa Skubiszewskiego. Nie powiodła się
podjęta przez opozycję próba zerwania quorum. W głosowaniu wzięło
udział 233 posłów.
Wykonując sejmową uchwałę
lustracyjną, szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Antoni Macierewicz o poranku, 4 czerwca
przekazał szefom klubów parlamentarnych listę zawierającą
nazwiska 64 posłów, senatorów i członków rządu, których
nazwiska widniały w zasobach archiwalnych MSW. Wśród nich byli
m.in. prezydent Wałęsa, marszałek Sejmu Wiesław Chrzanowski,
minister spraw zagranicznych prof. Skubiszewski i minister finansów
Andrzej Olechowski. Po przyjęciu przez Sejm uchwały lustracyjnej,
podczas spotkania z ministrem Macierewiczem, Wałęsa skrytykował
próbę ujawnienia agentury, a także poprosił o przekazanie mu
„jego teczki”.
W dniu ujawnienia tzw. listy
Macierewicza, 4 czerwca, w południe Kancelaria Prezydenta przesłała
do PAP oświadczenie, w którym Lech Wałęsa przyznawał się do
współpracy z bezpieką. „Aresztowano mnie wiele razy. Za
pierwszym razem, w grudniu 1970 roku, podpisałem 3 albo 4 dokumenty.
Podpisałbym prawdopodobnie wtedy wszystko, oprócz zgody na zdradę
Boga i Ojczyzny, by wyjść i móc walczyć. Nigdy mnie nie złamano
i nigdy nie zdradziłem ideałów ani kolegów” - napisał
prezydent.
Po kilkudziesięciu minutach
oświadczenie zostało wycofane, a Wałęsa uznał materiały SB za
„sfabrykowane”.
- Nie da się tworzyć nowej historii
Polski bez odtworzenia jej moralnych fundamentów. Istniejemy jako
państwo tylko dzięki temu, że przez pokolenia umieliśmy sprostać
wielkim wymaganiom. Chwila obecna stawia nas przed nowym egzaminem.
Wolnym narodem, niepodległym państwem, nie mogą rządzić ludzie
zniewoleni własną przeszłością - mówił premier Olszewski w
wystąpieniu telewizyjnym wyemitowanym w obu programach TVP wieczorem
4 czerwca 1992 r. Była to ostatnia, skazana na niepowodzenie, próba
uchronienia jego gabinetu przed odwołaniem.
W tym samym czasie w Sejmie trwały
gorączkowe konsultacje prezydenta Wałęsy z liderami ugrupowań
postsolidarnościowych przeciwnych rządowi (Kongresu
Liberalno-Demokratycznego, Unii Demokratycznej, Konfederacji Polski
Niepodległej) oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. W ich trakcie
ukształtowała się tymczasowa koalicja zdolna do odwołania rządu
Olszewskiego. Wałęsa naciskał na głosowanie wniosku o wotum
nieufności jeszcze tej samej nocy.
Tuż przed głosowaniem premier
Olszewski po raz ostatni zabrał głos z trybuny sejmowej. -
Chciałbym mianowicie, wtedy, kiedy ten gmach opuszczę, kiedy
skończy się dla mnie ten, nie ukrywam, strasznie dolegliwy czas,
kiedy po ulicach mojego miasta mogę się poruszać tylko samochodem
albo w towarzystwie torującej mi drogę i chroniącej mnie od
kontaktu z ludźmi eskorty, że wtedy, kiedy się to wreszcie
skończy, będę mógł wyjść na ulice tego miasta, wyjść i
popatrzeć ludziom w oczy. I tego wam, Panie Posłanki i Panowie
Posłowie, życzę po tym głosowaniu - mówił. Za wotum nieufności
głosowało 273 posłów przy 119 przeciw i 33 wstrzymujących się.
- Rząd Jana Olszewskiego, gdyby nie
podjął tematu lustracji, to i tak zostałby obalony. Być może
stałoby się to kilka lub kilkanaście dni później. Ten rząd nie
miał większości, a to sprawiało, że w warunkach braku mechanizmu
konstruktywnego wotum zaufania musiał zostać odwołany. W podobny
sposób upadł rząd Hanny Suchockiej - podkreślił w rozmowie z PAP
historyk prof. Antoni Dudek.
Konflikt i upadek gabinetu Olszewskiego
zaostrzył dotychczasowe podziały ideowe, szczególnie widoczne w
przestrzeni medialnej. Jednoznacznie przeciwko lustracji opowiedziało
się środowisko „Gazety Wyborczej”. Na łamach tego dziennika
popularna była także teza o przygotowywanym przez rząd
Olszewskiego zamachu stanu. Plan ten miał zakładać m.in.
aresztowanie prezydenta Wałęsy. Podnoszono argumenty
niekompletności archiwum, sfałszowania części materiałów SB
oraz konieczności ochrony praworządności. Pisano, że lustracja
byłaby „pośmiertnym zwycięstwem esbecji” lub kompromitacją
Polski na arenie międzynarodowej. Po stronie Olszewskiego opowiadała
się prasa związana z prawicą. „Olszewski odchodzi - agenci
pozostają” - tak dziennik „Nowy Świat” podsumował
wydarzenia z „nocy teczek”.
5 czerwca nowym pełniącym obowiązki
premiera został przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego,
Waldemar Pawlak.
PAP/red.
