W województwie pomorskim trwa usuwanie skutków i szacowanie strat po ulewach z początku tygodnia. W regionie obowiązują ostrzeżenia hydrologiczne pierwszego i drugiego stopnia.
Intensywne opady deszczu 28-29 lipca doprowadziły do licznych podtopień i lokalnych zagrożeń hydrologicznych m.in. w powiecie sztumskim.
Jak przekazał PAP w piątek starosta powiatu sztumskiego Leszek Sarnowski, najtrudniejsza sytuacja była w Dzierzgoniu i w miejscowości Jasna, gdzie doszło do zalania posesji, budynków gospodarczych, a także pól uprawnych.
- Najtrudniejsza sytuacja hydrologiczna wystąpiła w rejonie rzeki Dzierzgoń, Kanału Modrego oraz rzeki Tyny Górnej. Poziom wody w rzece Dzierzgoń utrzymuje się na względnie stałym, lecz wciąż wysokim poziomie, co wymaga dalszego monitorowania - wyjaśnił Sarnowski.
Dodał, że w działania ratownicze i zabezpieczające zaangażowani są m.in. strażacy, policjanci, zespoły zarządzania kryzysowego z gmin i powiatu, a także żołnierze.
- Obecnie sytuacja stopniowo się stabilizuje. Służby koncentrują się na usuwaniu skutków wcześniejszych podtopień i na zabezpieczaniu newralgicznych miejsc. Dokładna wysokość strat nie została jeszcze oszacowana - dodał Sarnowski.
Podkreślił, że w związku z aktualną sytuacją meteorologiczną i hydrologiczną prognozowane są dalsze lokalne zagrożenia - możliwe są gwałtowne wzrosty poziomu wód w rzekach i kanałach powiatu sztumskiego, szczególnie w przypadku wystąpienia kolejnych intensywnych opadów.
Jak poinformowała w piątek PAP Anna Kowalewska z Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, w powiecie gdańskim oraz w kilku gminach powiatu nowodworskiego (Sztutowo, Stegna, Krynica Morska, Nowy Dwór Gdański) utrzymywany jest stan pogotowia przeciwpowodziowego.
- W związku z utrzymującą się podwyższoną wodą w ciekach i kanałach po silnych opadach na obszarze północno-wschodnim regionu trwają liczne interwencje związane z ich zabezpieczaniem. Sytuacja jest stale monitorowana na miejscu przez pracowników terenowych Wód Polskich, którzy biorą udział w interwencjach, wspomagając jednostki straży pożarnej i zaangażowane służby - przekazała Kowalewska.
W województwie pomorskim obowiązują ostrzeżenia hydrologiczne pierwszego i drugiego stopnia. W zlewni Martwej Wisły prognozowane jest utrzymanie wysokich stanów wód - lokalnie powyżej stanów ostrzegawczych, z możliwym przekroczeniem stanów alarmowych.
Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (RZGW) w Gdańsku zapewnia, że służby monitorują sytuację.
Przedstawicielka Wód Polskich Ewa Wiśniewska przekazała PAP, że na wodowskazie Suchy Dąb na rzece Bielawie zanotowano stan alarmowy - 620 cm. Ponadto zanotowano przekroczenie stanu ostrzegawczego na wodowskazie Rodzone (Drwęca) - 281 cm (przy progu 280 cm).
- Na terenach zagrożonych wprowadzono pogotowia przeciwpowodziowe. Intensywne opady deszczu i burze mogą powodować lokalne wezbrania - poinformowała Wiśniewska.
W usuwanie skutków nawałnic zaangażowali się również żołnierze 7 Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej.
Żołnierze z 71 Batalionu Lekkiej Piechoty oraz 7 Kompanii Saperów wspierali Państwową Straż Pożarną, ale przede wszystkim druhów z lokalnych OSP. Głównym wyzwaniem, jak poinformował rzecznik prasowy 7 PBOT Piotr Langenfeld, były przesiąkające, ale i zawalające się wały na żuławskich kanałach. Żołnierze umacniali te konstrukcje, tworząc zapory z worków z piaskiem lub rozwijając wraz ze strażakami specjalne rękawy i płachty, które miały izolować groble od wody.
- Bardzo przydatna okazała się specjalistyczna pompa saperów, która wspomogła obniżanie poziomu wody na polach w miejscowości Krępiec nad Motławą. Wojskowa pompa miała moc 10 tysięcy litrów na minutę - przekazał Langenfeld.
Terytorialsi pomagali też w utrzymaniu wałów w okolicy niewielkiej miejscowości Śledziówka.
- Poziom wód opada, ale wciąż jesteśmy w gotowości, by przesłać żołnierzy tam, gdzie sytuacja powodziowa może się zaognić. WOT powołano do wspierania lokalnych społeczności w czasie pokoju, w takich kryzysowych sytuacjach właśnie. Przy akcjach pomocy widać wielki zapał i dobrą współpracę wojskowych z ochotniczą strażą pożarną, innymi służbami, ale przede wszystkim mieszkańcami - zaznaczył Langenfeld.
PAP/zas