fot. prk24.pl
W Sądzie Rejonowym w Kołobrzegu rozpoczął się proces białogardzkiego komornika Mirosława N. oskarżonego o przekroczenie uprawnień i popełnienie wspólnie z żoną przestępstw w związku ze spółką Eskorta. Komornik miał w niej udziały, a żona była prezesem. W sądzie nie przyznali się do zarzutów.

Komornik Mirosław N. (od 28 maja 2018 r. zawieszony w funkcji - PAP) i jego żona Elżbieta N. po czteroletnim śledztwie trafili na ławę oskarżonych. Zdaniem prokuratury, działając w nieistniejącej już połczyńskiej spółce Eskorta, zajmującej się ochroną mienia, uporczywie naruszali prawa pracownicze trzech pokrzywdzonych, udaremniali zaspokojenie ich roszczeń. Ponadto Mirosław N. przekroczył swoje komornicze uprawnienia w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i podawał nieprawdę w protokołach egzekucyjnych.

Do przestępstw miało dochodzić, gdy w spółce udziałowcem był komornik sądowy w Białogardzie Mirosław N., a prezesem jego żona Elżbieta. Gdy byli już pracownicy Eskorty wygrali w 2016 roku w sądzie pracy proces o wypłatę świadczeń na prawie 85 tysięcy złotych (bez kosztów sądowych i zastępstwa procesowego) małżeństwo N. z Eskortą nie miało nic wspólnego, a spółka nie miała majątku. Jak twierdzili pokrzywdzeni, jej prezesem, a potem likwidatorem zostały tzw. słupy. Pokrzywdzeni do dziś czekają na niewypłacone pieniądze.

Mirosławowi N. grozi do dziesięciu lat pozbawienia wolności, jego żonie - do pięciu lat więzienia.

W środę w sądzie stawili się oboje oskarżeni oraz trzej pokrzywdzeni, którzy mają status oskarżycieli posiłkowych. Prokurator Beata Szefler odczytała oskarżonym zarzuty.

Prokuratura twierdzi, że oskarżeni od stycznia 2013 roku do marca 2014 roku poprzez zawieranie umów o dzieło pozbawiali pracowników prawa do wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych, świadczeń dodatkowych, co rzutowało na zaniżenie składek ZUS. W okresie od maja do października 2014 roku trzy samochody zagrożone zajęciem, a stanowiące majątek spółki, zostały sprzedane i to w ten sposób, że dwa z nich nabył Mirosław N., a jeden jego żona.

Ponadto, jak ustaliła prokuratura, Mirosław N. od stycznia 2011 roku do marca 2018 roku, będąc komornikiem sądowym, nie posiadał wymaganej zgody prezesa Sądu Apelacyjnego w Szczecinie na zajmowanie się sprawami spółki Eskorta, reprezentowanie jej w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. W tym okresie w prowadzeniu czynności egzekucyjnych bez podstawy prawnej korzystał z usług spółki, wystawiał faktury, a spółka osiągnęła korzyść majątkową na ponad 25 tysięcy złotych. Oskarżony miał kilkukrotnie podać nieprawdę w protokołach zajęcia komorniczego.

Mirosław N. w sądzie nie przyznał się do zarzutów. Złożył wyjaśnienia. Przy czym zaznaczył, że nie będzie odpowiadał na pytania sądu, prokuratora, adwokata poszkodowanych i oskarżycieli posiłkowych.

- Oświadczam, że prezesem spółki byłem od stycznia 2008 roku do 23 października 2010 roku i wtedy się nią zajmowałem. Potem zostałem odwołany ze spółki, bo zostałem powołany na komornika i od 1 grudnia 2010 roku już działałem jako komornik sądowy i sprawami spółki się nie zajmowałem - powiedział na sali rozpraw.

Zaznaczył, że wówczas miał w spółce 60 proc. udziałów i tylko to go z nią łączyło. Sprzedał je przed zmianą ustawy o komornikach, która zabrania takich praktyk. Mirosław N. przyznał, że po tym, jak przestał być prezesem spółki przez roztargnienie nie wycofał swojego upoważnienia do konta spółki.

Oskarżony wyjaśnił, że samochody kupił od spółki na kancelarię komorniczą, bo były mu potrzebne: - Spółka miała zobowiązania, dlatego sprzedawała samochody, (…). To nie była ucieczka od zapłaty.

Zaznaczył, że trzech pracowników stało się wierzycielami spółki dopiero 31 marca 2016 r., gdy uprawomocnił się wyrok sądu.

Mirosław N. w sądzie nie zgodził się z zarzutem bezprawnego pobierania opłat egzekucyjnych i korzystania z usług Eskorty. Uznał, że biegła w swojej ekspertyzie inny przepis niż ten, którym on się kierował w swoich czynnościach: - Wynajmując pracowników spółki Eskorta kierowałem się art. 814 kpc.

Przyznał, że w protokołach egzekucyjnych są rozbieżności, co do godzin przeprowadzenia czynności: - Na tamten czas miałem kilka tysięcy spraw, wypełniałem sobie wcześniej protokół, żeby zaoszczędzić czas i więcej spraw załatwić. Nie chciałem potem kreślić w protokole, ale to nic nie zmieniało dla dłużnika, bo opłaty za czynności są stałe.

Elżbieta N. przed sądem także nie przyznała się do zarzutów. Złożyła wyjaśnienie, odczytując przygotowane na piśmie oświadczenie. Odmówiła odpowiedzi na pytania sądu, prokuratora, obrońcy pokrzywdzonych.

- Prezesem byłam od 23 października 2010 roku do 28 października 2014 roku. Powołana zostałam przez wspólników spółki. Podpisywałam dokumenty przekazywane przez biuro rachunkowe, listy płac, które sporządzał kierownik spółki. Nieprawdą jest, że wykonywałam czynności wspólnie z Mirosławem N. Za usługi spółka wystawiała faktury i komornik płacił - odczytała oskarżona.

Na 28 marca sędzia Ewa Woźniak wyznaczyła termin kolejnej rozprawy. Słuchani mają być pierwsi świadkowie, w tym pokrzywdzeni.

PAP/rz