Wyczarterowana "Cracovia" jest od wtorku u nowego armatora, który zachował jej oznakowanie PŻB. Na promie pracują marynarze z kołobrzeskiej firmy, jedynie część personelu hotelowego została zmieniona.
- Utrzymywanie dotychczasowych trzech jednostek i sprowadzenie w lipcu czwartej groziło wojną cenową. Dlatego musieliśmy ten prom wyczarterować. Będzie zarabiał na tym czarterze tyle samo, ile zarabiał na przewozie pasażerów i samochodów ciężarowych ze Świnoujścia. To rozwiązanie lepsze niż sprzedaż promu - mówi Piotr Redmerski, prezes Polskiej Żeglugi Bałtyckiej.
jb/ar