- W Poznaniu zmarła pani Teresa Majchrzak, dzielna matka Piotra Majchrzaka, śmiertelnie pobitego przez ZOMO w czasie patriotycznej demonstracji w maju 1982 roku. Miał wtedy zaledwie 19 lat - napisał premier na Facebooku.
Pani Teresa przez prawie czterdzieści lat wytrwale dobijała się o sprawiedliwość, ale nie było dane jej tego doczekać. Bezkarność oprawców jej syna jest nie do pogodzenia z państwem prawa, jakim bezwzględnie musi być nasza Ojczyzna. Miejmy w pamięci zarówno tych, którzy zginęli w walce o naszą wspólną wolność, jak i ich bliskich, na próżno domagających się sprawiedliwości. Niech spoczywa w pokoju.
Informację o śmierci Teresy Majchrzak potwierdziła w niedzielę rodzina.
19-letni Piotr Majchrzak, uczeń technikum ogrodniczego, został - według relacji rodziny - wylegitymowany, zaatakowany i pobity przez ZOMO w centrum Poznania 11 maja 1982 r. Zmarł 18 maja w szpitalu, nie odzyskując przytomności. Szef Solidarności w Wielkopolsce Jarosław Lange powiedział w niedzielę, że informacja o śmierci Teresy Majchrzak to ogromne zaskoczenie, wielki ból i strata dla całego obozu niepodległościowego, w sposób szczególny dla wielkopolskiej Solidarności.
- Przez lata Teresa Majchrzak walczyła wraz z mężem o prawdę i o upamiętnienie śmierci syna, była też bardzo żywo związana z niesieniem informacji o tym, jakie zło czyhało w czasach komuny. Co roku, 13 grudnia, kiedy składaliśmy w różnych miejscach kwiaty, na ul. Fredry, przy kamieniu upamiętniającym Piotra Majchrzaka, zawsze stała pani Teresa - to był bolesny i trudny moment dla nas wszystkich - dodał Lange.
W maju 2019 roku Teresa Majchrzak mówiła, że ubolewa nad tym, iż o rocznicy śmierci jej syna pamięta w Poznaniu coraz mniej osób. - Był taki czas, że poznaniacy pamiętali o rocznicy śmierci Piotra - od kilku lat ta pamięć słabnie. Staram się jednak, by młodzi ludzie znali historię syna - powiedziała.
Teresa Majchrzak przyznała wówczas, że po pobiciu syna wierzyła, że lekarzom w szpitalu uda się go uratować. - 11 maja pożegnał się ze mną rano i już go więcej nie zobaczyłam. Szukałam go całą noc. Potem dostałam telegram, że syn leży na intensywnej terapii. Miałam wielką nadzieję, że on jednak może wyjdzie z tego, ale dziś wiem z dokumentów, że było to niemożliwe - tak strasznie był pobity - powiedziała. Przyznała też, że do dziś nie może się pogodzić z tym, że sprawcy nie zostali ukarani.