fot. PAP/EPA/KIMIMASA MAYAMA
W Japonii uczczono w czwartek pamięć około 16 tys. ofiar trzęsienia ziemi i tsunami, które 11 marca 2011 roku uderzyły w północno-wschodnie wybrzeże kraju i doprowadziły do największej katastrofy nuklearnej na świecie od czasu awarii elektrowni w Czarnobylu.

Mieszkańcy najbardziej dotkniętych kataklizmem prefektur Fukushima, Iwate i Miyagi uhonorowali pamięć ofiar minutą ciszy o godz. 14.46, dokładnie 10 lat po tym, jak zarejestrowano olbrzymi wstrząs o sile 9 stopni, który wywołał 10-metrową falę tsunami - podała agencja Kyodo.

- Choć minęło 10 lat, rany w sercu pozostały -
powiedział tej agencji 81-letni mężczyzna, przecierając tablicę z nazwiskiem swojego wnuka na pomniku upamiętniającym ofiary w mieście Ishinomaki, gdzie zginęło najwięcej ludzi.

Uroczystości rocznicowe odbyły się również w Tokio. Uczestniczył w nich premier Yoshihide Suga, a także - po raz pierwszy - również cesarz Naruhito, który objął japoński tron w 2019 roku. W ubiegłym roku ceremonia rocznicowa została odwołana z powodu pandemii koronawirusa.

Według publicznej stacji NHK tsunami z 2011 roku zabiło 15,9 tys. osób, a 2,5 tys. kolejnych nie odnaleziono. Prawie 3,8 tys. osób zmarło z przyczyn związanych z kataklizmem.

10 lat po tragedii do rodzinnych miejscowości wciąż nie wróciło ponad 41 tys. ewakuowanych mieszkańców. Część z nich nie chciała, a część nie mogła wrócić - podał portal dziennika „Mainichi Shimbun”.

Władze Japonii wydały dotąd około 32,1 bln jenów (300 mld USD) na odbudowę dotkniętych kataklizmem regionów. Tereny otaczające elektrownię w Fukushimie wciąż są jednak niedostępne z powodu utrzymujących się obaw o poziom promieniowania. Likwidacja zniszczonej elektrowni potrwa dziesięciolecia i pochłonie miliardy dolarów.

PAP/rz