fot. Waldemar Zbroniec/Enea PTPS Piła
Jeden z najbardziej utytułowanych polskich zespołów siatkarek Enea PTPS Piła żegna się z ekstraklasą. Prezes Marian Jędrzejaszek wierzy, że uda się uratować klub i przystąpić w kolejnym sezonie do rozgrywek pierwszej ligi.

Sezon 2020/21 od samego początku nie układał się po myśli władz pilskiego klubu. Niespełna dwa tygodnie przed inauguracją rozgrywek doszło do pierwszego zawirowania; prowadzący od roku drużynę Mirosław Zawieracz przestał być szkoleniowcem. Zastąpił go związany w przeszłości przez wiele lat z pilskim klubem Adam Grabowski.

Na początku października zespół został skierowany na kwarantannę z powodu wykrycia kilku przypadków koronawirusa. Dwa tygodnie później zmarł współzałożyciel klubu i jego wieloletni prezes Radosław Ciemięga, a zespół przegrywał mecz za meczem. Dopiero 16 listopada PTPS wygrał pierwsze spotkanie - z Jokerem Świecie (3:1), w następnej kolejce zdobył punkt przegrywając z BKS Bostikiem Bielsko-Biała (2:3). Od tego czasu drużyna z Wielkopolski dorobku już nie poprawiła.

- Zawsze, gdy coś się wali, to nie z powodu jednego błędu, jednej złej decyzji. Tu nastąpił splot nieszczęśliwych okoliczności. To była zmiana trenera, problemy finansowe, pandemia, która sprawiła, że dwa razy byliśmy na kwarantannie, a do tego odejście kilku zawodniczek - powiedział Jędrzejaszek, który przejął obowiązki szefa klubu po śmierci Ciemięgi.

Jak by tego było mało, w trakcie rozgrywek systematycznie odchodziły kolejne siatkarki. Jako pierwsza z Piłą pożegnała się rozgrywająca Sylwia Kucharska, która zasiliła Energę MKS Kalisz. Marta Wellna skorzystała z oferty #VolleyWrocław, Natalia Skrzypkowska - z Jokera Świecie, a Sonia Kubacka dołączyła do Grupy Azoty Chemika Police. Na początku roku z funkcji trenera zrezygnował Adam Grabowski, a jego obowiązki przejął dotychczasowy asystent - Damian Zemło.

- Sonia otrzymała propozycję z Polic, bowiem inna środkowa Katarzyna Połeć doznała kontuzji. Ja nie miałem instrumentów, żeby ją w Pile zatrzymać. Poza tym, takiej oferty mogłaby już nie mieć w swojej karierze - przyznał Jędrzejaszek.

Pilski klub ma spore zaległości finansowe, które ciągną się już od wielu lat. Jest też na tzw. czarnej liście Europejskiej Federacji Siatkówki za nieuregulowane kwestie wobec zagranicznych siatkarek. W konsekwencji PTPS nie mógł zatrudniać obcokrajowców.

- Dzisiaj musimy myśleć o tym, żeby siatkówka pozostała w Pile, pozostała nawet na niższym poziomie, ale żeby nie zniknęła jak żużel. Docelowo będziemy chcieli wrócić do ekstraklasy. Historia zna przypadki, że siatkówka w wielu miastach odradzała się. Chemik Police był mistrzem Polski w połowie lat 90., potem długo grał na zapleczu i znów jest mocnym zespołem. W Kaliszu też na wiele lat zniknęła siatkówka i wróciła. W Łodzi, która ma ogromne tradycje, przez wiele lat nie było w ogóle drużyny w ekstraklasie, teraz są dwie. Mam nadzieję, że ta przerwa w Pile nie potrwa jednak tak długo - podsumował Jędrzejaszek.

Pilankom do zakończenie sezonu pozostały trzy mecze. Pierwsze, zaległe, rozegrają w środę w Policach z Chemikiem. Potem czeka je wyjazd do Bielska-Białej i pojedynek u siebie z ŁKS Commercecon Łódź.

- Te dziewięć dziewczyn, które zostało w zespole, pokazało pazur w wielu meczach, no może poza ostatnim w Świeciu. Wiele naszych spotkań jest w telewizji, dlatego mam nadzieję, że pokażemy charakter. Siatkarki też grają na swoje nazwisko i na swoją przyszłość - podsumował Jędrzejaszek.

Pilski klub to czterokrotny mistrz Polski, trzykrotny wicemistrz kraju i ma w dorobku jeden brązowy medal. Cztery razy zdobywał Puchar Polski. Największe sukcesy drużyna osiągała pod wodzą trenera Jerzego Matlaka. W 2010 roku PTPS odsprzedał swoje miejsce w ekstraklasie Treflowi Sopot i rok spędził w pierwszej lidze, by po roku wrócić do elity. W ekstraklasie pilanki grały nieprzerwanie od 2011 roku.

PAP/rz