fot. wikimedia
Czołowy dowódca irański oraz jeden z dowódców irackich milicji zginęli w
ataku na lotnisku w stolicy Iraku, Bagdadzie. Do przeprowadzenia ataku
przyznali się Amerykanie - podaje agencja Reutera. Łącznie zginęło w nim
co najmniej 7 osób.
W wyniku ataku rakietowego doszczętnie spłonęły dwa samochody jadące w konwoju w rejonie bagdadzkiego lotniska. Według przedstawiciela irackich milicji, w ataku zginął zastępca dowódcy tych milicji, Abu Mahdi al-Muhandis oraz Kasim Sulejmani - dowódca irańskiej jednostki specjalnej Kuds, zwany irańskim Osamą bin Ladenem. Wcześniej media informowały, że w atakach zginęli przedstawiciele milicji oraz ich goście - nie precyzując kim byli.
Irackie milicje obarczają winą za atak siły amerykańskie i izraelskie. Przedstawiciele władz USA powiedzieli agencji Reutera, że Amerykanie przeprowadzili atak "na dwa cele powiązane z Iranem", nie podając więcej szczegółów.
W poprzedni piątek w ataku na bazę wojskową w irackim Kirkuku zginął cywilny pracownik amerykańskiej misji wojskowej. Amerykanie obarczyli odpowiedzialnością Iran i w odwecie przeprowadziły naloty na obiekty wspieranej przez Iran milicji w Iraku i Syrii. Zginęło wtedy 25 osób. Po tych zdarzeniach Irakijczycy protestowali przed ambasadą USA w Bagdadzie. Demonstranci spalili amerykańskie flagi i obrzucili budynek kamieniami. Broniący placówki żołnierze użyli gazu łzawiącego, aby rozproszyć protestujących. Kilkanaście osób zostało rannych. Protesty pod ambasadą zakończyły się 1 stycznia.
IAR