fot. Twitter
Do zamieszek doszło kiedy policja wkroczyła do miasteczka namiotowego, w którym od kilku miesięcy dyżurowali przeciwnicy obecnych władz. Kilkanaście osób zostało rannych. Władze oskarżają protestujących o przygotowywanie zajęcia budynku parlamentu.

Jak poinformowały służby prasowe ukraińskiej policji, zatrzymani stawiali opór wobec działań funkcjonariuszy. Policja tłumaczy, że wkroczyła do namiotowego miasteczka pod Rada Najwyższą, aby prowadzić działania śledcze. Spowodowało to zamieszki, w wyniku których rannych zostało czterech policjantów i sześciu protestujących. Policjanci po przeszukaniu namiotów znaleźli w nich dziewięć granatów bojowych, a także koktajle mołotowa. Miasteczko namiotowe zlikwidowano.

Ukraiński prokurator generalny Jurij Łucenko poparł działania policji. Jak poinformował, miasteczko namiotowe było sponsorowane przez otoczenie eksprezydenta Janukowycza i znajdowali się w nim ekstremiści, którzy planowali atak na parlament.

Namioty, w których "dyżurowali" przeciwnicy władz ustawiono jeszcze w październiku ubiegłego roku, podczas protestów zwolenników Micheila Saakaszwilego - byłego prezydenta Gruzji i oponenta obecnych ukraińskich władz. Sam Saakaszwili został w lutym wydalony poza granice Ukrainy.

IAR/ar