Policja nie podaje wielu szczegółów, wiadomo jednak, że przeszukano szereg mieszkań na wschodzie miasta. 21 osób rannych w nocnym ataku jest w stanie krytycznym.

O 7 rano policja zapukała do kilku drzwi na osiedlu przy Kings Road w dzielnicy Barking. Część mediów na Wyspach donosi, że pośród zatrzymanych są kobiety.

Tymczasem operacja wokół targu Borough Market ciągle trwa. "Uważamy, że sytuacja jest pod kontrolą, utrzymujemy jednak kordon. Na miejscu jest wielu funkcjonariuszy. Musimy dokonać drobiazgowych przeszukań" - mówiła szefa londyńskiej policji. Dodała, że zwiększana jest liczba patroli, w tym tych uzbrojonych.

Przedstawiciel policji Mark Rowley potwierdził, że 21 osób z tych które zostały ranne we wczorajszym zamachu w Londynie, jest w stanie krytycznym. W szpitalach pozostaje jeszcze 36 osób.

Mark Rowley podczas krótkiej konferencji prasowej w Londynie, wrócił do wczorajszych wydarzeń i relacjonował, że łącznie 8 policjantów otworzyło ogień do 3 zamachowców którzy po wyjściu z samochodu atakowali ludzi na ulicy. Podkreślił, że zamachowcy mieli na sobie pasy przypominające pasy zamachowców - samobójców. Teraz wiadomo, że były to atrapy, ale nie mogli tego wiedzieć policjanci, którzy wkroczyli do akcji. A mimo to starali się unieszkodliwić napastników. Mark Rowley podkreślił, że wykazywali się ogromną odwagą.

Wcześniej londyńska stacja Pogotowia Ratunkowego informowała, że 48 osób zabrano do szpitali z powodu ran odniesionych w czasie tragicznych wydarzeń.

Dziś rano burmistrz Londynu Sadiq Khan apelował, aby mimo obaw nie dać się zastraszyć. Zaznaczył, że jedną z rzeczy, której chcą terroryści jest to, aby przestać cieszyć się wolnością i zakłócić normalny tryb życia, a także nie głosować w czwartkowych wyborach parlamentarnych.

IAR/ds

Czytaj więcej