
Pierwsze siedem i pół kilometra to był pokaz mocy jaką Kowalczyk ma, gdy biegnie stylem klasycznym. Gdy Polka wbiegła do strefy zmiany nart, miała około 52 sekund przewagi. Za Polką w pościg ruszyła całkiem niezła łyżwiarka Elizabeth "Liz" Stephen, ale Kowalczyk nie dała się dogonić.
- Jestem bardzo zaskoczona tym, że utrzymywałam przewagę. Nogi mnie dziś niosły, miałam też świetnie przygotowane narty. Trasy olimpijskie nie są trudne, ale za rok na pewno będzie tu ciężko - powiedziała na mecie Polka, dla której zwycięstwo w Pjongczang było pierwszym od pamiętnego triumfu w Szklarskiej Porębie w 2014 roku.
Występ Justyny Kowalczyk pochwalił mistrz świata w biegu na 15 km z 1978 roku z Lahti Józef Łuszczek, jednak dodał, że na starcie zabrakło czołowych zawodniczek:
- Nie wiadomo jakie by było tempo, gdyby biegły te najlepsze Norweżki, między innymi Bjoergen – powiedział w rozmowie z Polskim Radiem.
Dla Justyny Kowalczyk start w Pjongczang był pierwszym w PŚ po niemal dwumiesięcznej przerwie. Za dwa tygodnie Justyna Kowalczyk i jej wszystkie największe rywalki wystartują w ostatnich zawodach Pucharu Świata przed Mistrzostwami Świata w Lahti.
Polskie Radio/ez