Trwa okres ochronny dla troci wędrownej i łososia atlantyckiego. Właśnie teraz kłusownicy najczęściej atakują. Społeczna Straż Rybacka w Karlinie wzmożyła kontrole w Dorzeczu Parsęty.
- Ryby zbliżające się do tarliska są wolniejsze i mniej czujne. Prosimy, by reagować, jeśli ktoś zauważy coś podejrzanego - apeluje Łukasz Szajdecki, komendant Społecznej Straży Rybackiej w Karlinie.
Częstym miejscem ataków kłusowników są tarliska. - To zazwyczaj bardzo krótkie akcje, trwające nawet kilka sekund, po czym kłusownicy zawijają się i uciekają z miejsca - mówi Łukasz Szajdecki, zaznaczając, że straż robi wszytko, co w jej mocy, by zapobiegać takim zdarzeniom. - Teren jednak jest zbyt duży, by móc wszytko monitorować - wyjaśnia.
Iwona Czerniec, dyrektorka biura Związku Miast i Gmin Dorzecza Parsęty podkreśla, że metody wykorzystywane przez kosowników nie zmieniły się od lat. Niektóre powodują ogromnie zniszczenia w ekosystemie: - Do najbardziej brutalnych należy fazowanie, czyli rażenie ryb prądem. Oprócz ryb, które kłusownicy chcą złowić, zabijane są wszystkie organizmy żywe, bytujące w promieniu kilkunastu metrów.
Okres ochronny dla troci wędrownej oraz łososia atlantyckiego potrwa do końca grudnia. Za kłusownictwo grozi kara grzywny, a w przypadku recydywistów również kara więzienia.
kch/aś