
Dzień, w którym wspominamy te czworonogi ma na celu podkreślić znaczenie kotów w życiu człowieka, zachęcić do niesienia pomocy wolno żyjącym i bezdomnym zwierzętom, a także uwrażliwić ludzi na często trudny koci los.
Heike Reinecke i Andreas Schlieper, autorzy książki „Sławne koty i ich ludzie”, opisując m.in. Winstona Churchilla, Freddiego Mercury'ego i Wisławę Szymborską, twierdzą że za każdym sławnym człowiekiem stoi jakiś kot.
Patronem wszystkich kociarzy mógłby być francuski pisarz Charles Baudelaire. Podobno nie potrafił minąć obojętnie żadnego kota - musiał przystanąć i czule go pogłaskać. Na wizytach słynął z tego, że lekceważąc gospodarzy, całe zainteresowanie kierował ku kotom.
Wśród wiekopomnych odkryć i wynalazków Isaaca Newtona poczesne miejsce zajmuje klapka do wychodzenia dla kotów, która umożliwiała zwierzakom swobodne przemieszczanie się. Kotka Spithead przeszkadzała mu w pracy nieustannie miaucząc pod drzwiami, więc uczony wykonał w drzwiach specjalny otwór, zasłaniając go łatwą do odsunięcia dla kotki kotarką.
Winston Churchill wprowadził koty do wielkiej polityki. Jego ulubieniec, Nelson, pojawił się niedługo po objęciu przez Churchilla urzędu premiera. Asystował mu podczas posiedzeń gabinetu. Premier rozmawiał z nim, przecierał oczy chusteczką, karmił baraniną i żałował, że z powodu trudnej sytuacji wojennej nie może mu zaproponować śmietanki.
Ernest Hemingway, publicznie starannie pielęgnujący wizerunek macho, tak naprawdę uwielbiał słodkie kiciusie. Kotami Hemingwaya zaczęto określać wszystkie futrzaki dotknięte polidaktylią, czyli mające dodatkowe palce. Taki był bowiem ukochany kocur pisarza Snowball, który przekazał tę cechę zamieszkującym okolice domu pisarza w Key West na Florydzie kolejnym mruczącym pokoleniom. W Key West w pewnym momencie było tyle kotów, że żona pisarza, Martha, postanowiła wznieść dla nich osobny budynek - wieżę. Dla pisarza koty były „fabrykami pomrukiwania”, określał je tez mianem „gąbek miłości”.
Biografia Wisławy Szymborskiej jest pełna kotów. Pytana o to, z kim chciałaby zamienić się na życie, odpowiadała: - Chciałabym być kotem Krysi Krynickiej. To Szymborskiej przypisywany jest cytat, że „jedyne, co się panu Bogu udało, to kot”. Po Noblu poetka mawiała: - Jestem jak kot, zagłaskana na śmierć.
Charles Bukowski, powieściopisarz i poeta również był kociarzem. Z początku miał pięć mruczków, później siedem, a w końcu dziewięć. Przygarniał niemal każdego, jaki pojawiał się w okolicach jego domu. - Dobrze mieć przy sobie kilka kotów. Kiedy źle się czujesz, wystarczy na nie spojrzeć i zaraz ci się poprawi humor, bo one wiedzą, że wszystko jest tylko takie, jakie jest. Nie ma czym się podniecać. Wiedzą to, i już. To wybawcy. Im więcej człowiek ma kotów, tym dłużej żyje. Jeżeli masz ich sto, pożyjesz dziesięć razy dłużej, niż gdybyś miał dziesięć. Kiedyś ktoś to odkryje i odtąd ludzie będą trzymać po tysiąc kotów i żyć wiecznie. Śmieszne, doprawdy - mówił.
„Och, tak bardzo mnie uszczęśliwiasz. Kiedy mnie całujesz, odchodzę od zmysłów” - pisał wokalista Freddie Mercury w jednym ze swoich utworów. Bohaterką tej piosenki była kotka Delilah - jedna z dziesięciu mruczków pętających się po luksusowym londyńskim apartamencie piosenkarza. Większość z nich pochodziła ze schronisk, niektóre były prezentami od przyjaciół.
Wydany w roku 1985 album solowy „Mr. Bad Guy” zadedykował: „Dla moich kotów, Jerry’ego, Toma, Oscara i Tiffany, i dla wszystkich miłośników kotów na świecie. Chrzanić wszystkich pozostałych”. Z tras koncertowych regularnie dzwonił do Londynu chcąc porozmawiać ze swoimi kotami. Asystent Mercury’ego, Peter Freestone, opowiadał, że po śmierci artysty Delilah żyła jeszcze długo w mieszkaniu swojego właściciela, opiekowała się nią pierwsza dziewczyna i przyjaciółka Mercury’ego, Mary Austin. - Jeśli odejdę pierwszy, jej wszystko zostawię. Nikt inny nie dostanie ani pensa - nikt prócz kotów. Zasługują na to - mówił wokalista. Tak też się stało.
PAP/aj/aś
