fot. PAP/Paweł Supernak

Oczekujemy dyskusji, czy bardziej opłaca się utrzymywać imigranta w polskim ośrodku, czy też dać mu pieniądze, żeby wyjechał i nie wracał - powiedział szef MSWiA Tomasz Siemoniak o założeniach noweli projektu ustawy o cudzoziemcach. Zaznaczył, że nic nie jest jeszcze przesądzone.

Projekt nowelizacji ustawy o cudzoziemcach, który niedawno pojawił się w wykazie prac legislacyjnych rządu, przewiduje m.in. wprowadzenie gotówkowej formy realizacji pomocy w reintegracji cudzoziemców po ich powrocie do państwa pochodzenia.

W rozmowie z PAP wiceszef MSWiA Maciej Duszczyk zaznaczył, że przepis „ułatwi skłanianie cudzoziemców do powrotu do państw ich pochodzenia”. Dodał, że takie zachęty do dobrowolnego powrotu korzystają również inne państwa i organizacje międzynarodowe jak Międzynarodowa Organizacji ds. Migracji.

Siemoniak zapytany w Radiu ZET, „czy Polska powinna dawać pieniądze odsyłanym migrantom”, odparł, że „powinniśmy mieć takie narzędzie”.

Podkreślił, że kwestia na razie poddana jest pod dyskusję - projektu jeszcze nie ma, trwają prace.

- Oczekujemy dyskusji i uwag. To jest pytanie, które stawało już w wielu krajach: czy bardziej opłaca się utrzymywać imigranta, który miałby w Polsce w jakimś ośrodku pozostawać, otwartym czy zamkniętym, czy też opłaca się dać mu pieniądze na to, żeby wyjechał i już nie wracał. Takie narzędzie jest stosowane, nic nie jest przesądzone w tych kwestiach. Oczekujemy różnych głosów - dodał.

Zdaniem ministra „państwo powinno dawać sobie różne narzędzia, z których może korzystać” albo nie.

- Wyobrażam sobie sytuacje, w których jest to po prostu korzystne i opłacalne dla Polski, ale dyskutujemy, rozmawiamy, zobaczymy, co na to rząd, a potem co na to parlament i na koniec prezydent - zaznaczył.

Szefa MSWiA zapytano też o koszty ewentualnych rozwiązań, tzn. czy rozważano podobne widełki, jakie obowiązują w niektórych krajach, tzn. „po tysiąc, trzy tysiące euro na przykład, żeby migrant powrócił do swojego kraju”. Minister zaznaczył, że jest za wcześnie, żeby mówić o kwotach.

PAP/aj