fot. x.com
11 lipca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP. We wtorek przypada 81. rocznica tzw. „krwawej niedzieli”, gdy na Wołyniu doszło do największej fali mordów na Polakach.

Datę wybrano nieprzypadkowo. 11 lipca, w ramach tzw. „krwawej niedzieli”, w kilku miejscowościach zamordowanych zostało ponad 1000 kobiet, mężczyzn i dzieci.

Za początek rzezi wołyńskiej uznaje się 9 lutego 1943 r. kiedy to oddział UPA dokonał rzezi ludności polskiej wsi Parośla I (woj. wołyńskie), gdzie w bestialski sposób zamordowano od 149 do 173 osób, w tym dzieci, kobiety i starców.

Napady na Polaków prowadzone były co kilka dni. Punkt kulminacyjny serii bestialskich mordów przypadł na 11-12 lipca. UPA dokonała mordów w około 150 miejscowościach w dawnych powiatach horochowskim, kowelskim i włodzimierskim. Dowódcą UPA na Wołyniu był wówczas Dmytro Kljaczkiwśkyj „Kłym Sawur”.

Tak samo dramatyczne wydarzenia miały miejsce w tzw. Galicji Wschodniej, czyli dawnym województwie lwowskim, okręgu stanisławowskim i tarnopolskim. Seria mordów trwała niemal codziennie do 30 sierpnia 1943 roku.

Z mniejszą częstotliwością napady na polskie wsie i rodziny prowadzone były też w 1944 roku. Według historyków w czasie rzezi wołyńskiej zginęła około 60 tysięcy Polaków, natomiast łącznie na Wołyniu i Galicji Wschodniej z rąk UPA zginęło do 100 tysięcy obywateli II Rzeczpospolitej.

Pamięć o tych wydarzeniach trwa do dziś. W wielu miejscowościach, w których po wojnie osiedlili się mieszkańcy dawnych terenów wschodnich, odsłonięto pomniki i ustawiono tzw. Krzyże Wołyńskie. Postawiono je także w Koszalinie i Słupsku.

pg/aś/mt