PAP/EPA/Iranian state TV (IRIB)
Prezydent Iranu Ebrahim Raisi i minister spraw zagranicznych Hossein Amirabdollahian zginęli w katastrofie śmigłowca - potwierdził w poniedziałek na platformie X wiceprezydent Iranu Mohsem Mansouri. Wcześniej o ich śmierci poinformował irański Czerwony Półksiężyc.

Do wypadku, w którym zginęli podróżujący helikopterem prezydent, minister spraw zagranicznych kraju i towarzyszące im osoby doszło w gęstej mgle w górzystym regionie na północnym zachodzie kraju. Telewizja państwowa nie podała bezpośredniej przyczyny katastrofy - podkreśliła agencja AP. Złe warunki pogodowe sprawiły, że ekipy ratownicze nie były w stanie szybko dotrzeć do obszaru, gdzie miał miejsce tragiczny wypadek.

Do katastrofy doszło, gdy prezydent Raisi wracał z uroczystości otwarcia tamy na rzece Araks na granicy Iranu i Azerbejdżanu, w której uczestniczył wraz z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem. Raisi był postrzegany jako protegowany najwyższego duchowo-politycznego przywódcy Iranu Alego Chameneia i jego potencjalny następca. Miał ogromne doświadczenie — był nie tylko prezydentem, ale i szyickim duchownym, a także byłym naczelnym sędzią. Amirabdollahian był skutecznym ministrem spraw zagranicznych, nadzorującym pomyślne pojednanie z Arabią Saudyjską - napisał amerykański dziennik "Washington Post". Obaj uważani byli za zwolenników skrajnie konserwatywnej i antyzachodniej polityki Iranu.

Portal Politico twierdzi, że obecnie jedną z osób z dużymi szansami na objęcie funkcji najwyższego przywódcy Iranu jest syn ajatollaha Chameneia - Modżtaba Chamenei. Jest uważany za naśladownika ojca i skrajnego konserwatystę. Wielu ekspertów przypomina jednak, że Chamenei przed rokiem w przemówieniu stwierdził, że władza dziedziczna jest "nieislamska". Irańska konstytucja stanowi, że w przypadku śmierci prezydenta pierwszy wiceprezydent, którym jest obecnie Mohammad Mochber, obejmie to stanowisko za zgodą najwyższego przywódcy, a po upływie 50 dni zorganizowane zostaną wybory prezydenckie.

pap/jr