fot. TVP/PAP
Strażnik więzienny z Pomorza został skazany za przekazywanie informacji osadzonemu senatorowi PO Stanisławowi Gawłowskiemu. Poseł Platformy Sławomir Nitras zapewniał, że ani on, ani szef jego biura nie mają z tą sprawą nic wspólnego. Radio Szczecin informuje, że polityk mija się z prawdą. Redakcja dotarła do ustaleń śledczych, z których wynika, że współpracownik Nitrasa wielokrotnie kontaktował się ze skazanym strażnikiem.

Na początku stycznia media obiegła informacja, że Sąd Okręgowy w Szczecinie utrzymał w mocy wyrok skazujący dla byłego funkcjonariusza Służby Więziennej. Łukasz J. był oskarżony o przekazywanie informacji obecnemu senatorowi Stanisławowi Gawłowskiemu, gdy ten był w areszcie.

Proces o korupcję senatora związanego z PO trwa i zatacza coraz szersze kręgi. Gdy Radio Szczecin napisało, że skazany strażnik kontaktował się m.in. z dyrektorem biura posła Platformy Obywatelskiej Sławomira Nitrasa, polityk zaalarmował. „Radio Szczecin kłamie. Wikła mnie w sprawę, z którą nie mam nic wspólnego. Nie ma również nic wspólnego dyrektor mojego biura” - stwierdził w internetowym wpisie.

Teraz do sprawy odniosła się redakcja. W tekście Tomasza Duklanowskiego czytamy, że strażnik Łukasz J. faktycznie wiele razy kontaktował się z Krzysztofem Janickim - szefem biura Sławomira Nitrasa w czasie, gdy Gawłowski przebywał w areszcie.

Stanisław Gawłowski w areszcie przebywał od połowy kwietnia do połowy lipca 2018 r. Opuścił go po tym, jak jego rodzina wpłaciła kaucję w wysokości 500 tys. zł.

Z kolei były funkcjonariusz Służby Więziennej został skazany za przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków i korupcję na łączną karę roku pozbawienia wolności, z warunkowym zawieszeniem jej wykonania, na dwa lata. Łukasz J. został też skazany na grzywnę w wysokości 100 stawek dziennych po 30 zł, czyli 3 tys. zł; ma zakaz pełnienia funkcji Strażnika Więziennego na cztery lata.

Co ciekawe, strażnik więzienny w przeszłości należał do młodzieżówki PO. Aktywistą Młodych Demokratów był także Krzysztof Janicki, który dziś już nie pracuje w biurze posła Nitrasa. Jest obecnie głównym specjalistą w gabinecie marszałka Olgierda Geblewicza z PO. Łukasz J. miał numer telefonu byłego dyrektora biura Sławomira Nitrasa zapisany w komórce jako „Nitras Posel”. Jak często z niego korzystał?

„Już cztery dni przed zatrzymaniem Gawłowskiego z numeru telefonu komórkowego należącego do Krzysztofa Janickiego - dyrektora biura poselskiego Sławomira Nitrasa - wysłano pięć SMS-ów do Łukasza J. Do próby połączenia telefonicznego doszło jeszcze dwa dni przed zatrzymaniem Gawłowskiego i dwukrotnie w dniu zatrzymania (13 kwietnia) byłego sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej” - informuje Radio Szczecin.

„17 kwietnia najpierw strażnik więzienny Łukasz J. zadzwonił do dyrektora biura Nitrasa. Dwie godziny później dyrektor biura poselskiego Nitrasa oddzwonił do strażnika więziennego. 18 kwietnia strażnik więzienny Łukasz J. otrzymał sześć SMS-ów od dyrektora biura posła Nitrasa. Po otrzymaniu wiadomości, strażnik przeprowadził w celi rozmowę ze Stanisławem Gawłowskim = wynika z akt sprawy. Po spotkaniu wysłał dwa SMS-y i jednego MMS-a do dyrektora biura Nitrasa” - dodaje.

Pytany o szczegóły Sławomir Nitras miał powiedzieć śledczym, że osobiście polecił swojemu współpracownikowi, aby „w sposób grzeczny trzymał tą osobę (strażnika więziennego – przyp. red.) z daleka od siebie”. Pełnomocnikiem zatrzymanego Stanisława Gawłowskiego (dziś przedstawiającego się jako niezależny senator) jest Roman Giertych.

Zdaniem prokuratury Łukasz J. przekroczył swoje uprawnienia, bo zataił fakt znajomości z politykiem i zapewnił Gawłowskiemu kontakt z członkami rodziny i znajomymi – z pominięciem zgody organu prowadzącego postępowanie przygotowawcze, przez co Gawłowski osiągnął korzyść osobistą. „Ponadto prokurator oskarżył Łukasza J. o przyjęcie od innego z osadzonych w Areszcie Śledczym w Szczecinie korzyści majątkowej w zamian za dostarczanie dla niego przedmiotów z pominięciem procedur obowiązujących w areszcie” – podkreślano.

Z ustaleń radia wynika, że były sekretarz generalny PO zaprzeczył w śledztwie jakoby przekazywał jakiekolwiek informacje strażnikowi więziennemu. Twierdził, że miał kontakt z Łukaszem J. jedynie w sprawach „wymiany pościeli i ręczników”.

Wcześniej mieli się faktycznie poznać w biurze poselskim, ale wówczas, zdaniem Gawłowskiego, rozmawiali jedynie o doktoracie.

Stanisław Gawłowski usłyszał zarzuty, w tym korupcyjne w związku z trwającym osiem lat śledztwem w sprawie tzw. afery melioracyjnej. Chodzi o nieprawidłowości przy realizacji co najmniej 105 inwestycji o wartości kilkuset milionów złotych, prowadzonych przez Zachodniopomorski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Polityk nie przyznaje się do winy, a zarzuty ocenia jako polityczne.

TVPInfo/zn