PAP/EPA/Georgi Licovski
Piłkarze reprezentacji Polski zagrają w niedzielę w Dausze swój najważniejszy mecz na mundialach w 21. wieku. Stawką spotkania z broniącą tytułu Francją będzie awans do ćwierćfinału. Faworytami są „Trójkolorowi”, ale muszą zmagać się z presją i licznymi kontuzjami.

Francja wygrała rywalizację w grupie D, a Polska zajęła drugie miejsce w grupie C. To oznacza, że obie drużyny spotkają się w meczu 1/8 finału. „Trójkolorowi” przystąpili do mistrzostw świata w Katarze bardzo osłabieni. Z powodu kontuzji nie mogą grać m.in. niedawny zdobywca „Złotej Piłki” Karim Benzema, N'Golo Kante, Paul Pogba, Presnel Kimpembe i uznany za najlepszego piłkarza Bundesligi minionego sezonu Christophe Nkunku. Na dodatek już na początku turnieju groźna kontuzja wykluczyła obrońcę Lucasa Hernandeza z Bayernu Monachium. Dla wielu drużyn takie ubytki byłyby nie do uzupełnienia, ale Francuzi radzą sobie nieźle. Już po dwóch pierwszych meczach - 4:1 z Australią, 2:1 z Danią - mieli pewny awans. Dlatego trener Didier Deschamps w spotkaniu z Tunezją wystawił rezerwy, co zakończyło się porażką 0:1. Kłopotów z kontuzjami w kadrze nie miał natomiast Czesław Michniewicz. Nawet z otoczenia reprezentacji słychać opinie, że to niezwykle rzadka sytuacja - przed żadnym meczem fazy grupowej selekcjoner nie musiał z nikogo zrezygnować z powodów zdrowotnych. W obecnym futbolu wymarzony komfort... Jego podopieczni nie zachwycają na razie w ofensywie, a pochwały zbierają jedynie za grę defensywną. Największym bohaterem jest Wojciech Szczęsny, który obronił dwa rzuty karne. Wcześniej taka sztuka na jednym mundialu udała się tylko Janowi Tomaszewskiemu w 1974 i Amerykaninowi Bradowi Friedelowi w 2002 roku. O stylu gry drużyny Michniewicza zapewne wkrótce wszyscy zapomną, a do historii przejdzie fakt, że jego piłkarze przełamali wszystkie schematy polskich mundiali w tym stuleciu. Po raz pierwszy w 21. wieku nie przegrali swojego meczu otwarcia (0:0 z Meksykiem), a następnie wygrali pierwszy mecz MŚ, który nie był jedynie o honor - 2:0 z Arabią Saudyjską. Na koniec - też wbrew tradycji ostatnich lat - przegrali trzecią potyczkę w grupie (0:2 z Argentyną). Poprzednie zwycięstwa nic jednak nie dawały, a tutaj porażka oznaczała awans do 1/8 finału. Pierwszy od 1986 roku, gdy kadrę prowadził Antoni Piechniczek. Francuzi zdobyli w 2018 roku mistrzostwo świata, ale trzy lata później odpadli w mistrzostwach Europy już w 1/8 finału, przegrywając w rzutach karnych ze Szwajcarią. I właśnie do tego spotkania porównują mecz z Polską, obawiając się rzutów karnych i Szczęsnego. Polscy piłkarze dotychczas tylko raz grali z Francuzami w mistrzostwach świata. W 1982 roku pokonali „Trójkolorowych” 3:2 w meczu o trzecie miejsce. Inna sprawa, że Francuzi - zmęczeni i rozgoryczeni po przegranym w rzutach karnych półfinale z RFN - wystawili częściowo rezerwowy skład. Nie zagrali m.in. słynni Michel Platini i Alain Giresse. Łącznie jednak bilans rywalizacji obu drużyn jest niekorzystny dla biało-czerwonych. Rywale wygrali osiem razy, pięć meczów zakończyło się remisem, a w trzech zwyciężyli Polacy. Bramki: 27-16 na korzyść Francji. Reprezentacja Polski już cztery razy w historii pokazała, że umie wygrać z przeciwnikiem, który był aktualnym mistrzem świata. Ostatni taki przypadek miał miejsce w październiku 2014 roku, gdy w eliminacjach mistrzostw Europy piłkarze prowadzeni Adama Nawałkę pokonali w Warszawie Niemców 2:0. - Przed nami fajne, wielkie wyzwanie. Tak musimy do tego podchodzić. Trzeba wyjść na ten mecz z uśmiechem na twarzy, dumą i taką pewnością siebie, jak to tylko możliwe. Dopóki piłka w grze, trzeba próbować - powiedział teraz Lewandowski. Początek niedzielnego meczu w Dausze o godz. 16. Zawody poprowadzi Wenezuelczyk Jesus Valenzuela. PAP