Podczas czwartkowej konferencji prasowej PiS przedstawiło spot pt. „Dziś Europa mówi po polsku”, z archiwalnymi wystąpieniami m.in. prezydenta Lecha Kaczyńskiego na temat Rosji, a także ostatnimi wypowiedziami szefowej KE Ursuli von der Leyen i szefowej fińskiego rządu Sanny Marin.

- Widzieliście państwo spot, tam padały słowa o „polskiej racji”, ale trzeba byłoby jednak to doprecyzować, to była racja jednej polskiej formacji - Zjednoczonej Prawicy, a przede wszystkim Prawa i Sprawiedliwości. To my mówiliśmy o tych niebezpieczeństwach, mówił o tym wielokrotnie mój świętej pamięci brat - powiedział szef PiS.

- A jeśli chodzi o naszych politycznych konkurentów, to było zupełnie inaczej - ocenił. Powiedział, że w swoim pierwszym przemówieniu po przejęciu władzy „ówczesny premier stwierdził, że chce porozumienia z Rosją taką, jaka jest, czyli można powiedzieć z pewną świadomością tych wydarzeń, tych zbrodni, które Rosja Putina miała już wtedy na sumieniu” - mówił Kaczyński. Jak dodał, później było bardzo wiele wydarzeń, które potwierdzały tę linię.

W tym kontekście wskazał na zawartą umowę na dostawy rosyjskiego gazu do 2037 roku, na - jak mówił - bardzo niekorzystną dla Polski, z wysokimi cenami i koniecznością nabywania dużej ilości tego gazu. Dodał, że była to też rezygnacja z budowy gazociągu Baltic Pipe, czy próby sprzedaży Lotosu.

Premier Mateusz Morawiecki podkreślił podczas trwającej konferencji, że PO myliła się we wszystkich swoich strategicznych i geopolitycznych przesłankach. - Gruzy tej strategii leżą tam, gdzie dzisiaj leżą w gruzach miasta Ukrainy. My zawsze przestrzegaliśmy przed zagrożeniami - powiedział

- Dosłownie wczoraj przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przyznała rację Polsce i krajom bałtyckim, ale bądźmy tutaj precyzyjni. Tak naprawdę, kiedy na Radzie Europejskiej przedstawiałem te racje, to przywódcy innych krajów przyznawali rację rządowi Prawa i Sprawiedliwości, tym naszym przestrogom i alarmom, które wcześniej uruchamialiśmy - powiedział Morawiecki na konferencji prasowej.
Jak dodał, nie należy „ulegać wrażeniu, że cała polska klasa polityczna miała takie przekonanie”. - Pamiętam wyśmiewanie tego, kiedy jeździłem od stolicy do stolicy, na 3 miesiące przed rozpoczęciem wojny, wyśmiewanie tego przez naszych konkurentów politycznych, kiedy pokazywałem mapy, plany, dokumenty. Dokładnie się to potem ziściło, 24 lutego. A kiedy się już ziściło, to nagle wszyscy nasi przeciwnicy polityczni, zwłaszcza PO, przystroili się w takie antyrosyjskie piórka, że zawsze byli sceptyczni i wątpili w tę politykę niemiecką. Tak nie było - stwierdził premier.

- Oni mylili się, PO myliła się w wszystkich swoich strategicznych przesłankach. Cała geopolityka, cała strategia geopolityczna - jeżeli w ogóle taka kiedykolwiek była - legła dzisiaj w gruzach. Tam, gdzie w gruzach leżą dzisiaj miasta Ukrainy - tam leży również strategia i polityka PO z lat 2007-2015 i później. Już po aneksji Krymu ówczesny premier, podobnie zresztą jak kanclerz Merkel, wzywali do tego, żeby sankcje na Rosję nie były zbyt daleko posunięte. Kto przytulał się do Putina w dniu katastrofy smoleńskiej, kto mówił, że Nord Stream II jest projektem biznesowym? - mówił szef rządu.

- My zawsze przestrzegaliśmy przed tymi zagrożeniami, prezydent Lech Kaczyński mówił, że nie można dawać przyzwolenia na imperializm, że trzeba się wystrzegać nawet skłonności imperialnych - dodał premier. - PO chciała zgotować nam uzależnienie od rosyjskiego gazu do roku 2037; nawet są pewne dokumenty, że jeszcze dłużej, do roku 2045. Pokażemy te dokumenty całemu światu - oświadczył.

PAP/red.