
Przed wybuchem wojny w Ukrainie I Liceum Ogólnokształcące im. Tarasa Szewczenki w Białym Borze, które jest jedyną szkołą średnią w Zachodniopomorskiem dla mniejszości ukraińskiej, liczyło 62 uczniów. Po 24 lutego przyjęto do placówki dodatkowo 19 uchodźców.
Do matury przystąpi 13 uczniów, w tym jedna uchodźczyni. W całej Polsce, jak podawał minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, egzamin dojrzałości ma zdawać 47 osób, które z Ukrainy wyjechały w wyniku wojny.
Jak poinformowała dyrektor liceum Dorota Stefańska-Drzewiecka, czworo uchodźców mogłoby zdawać polską maturę w białoborskim liceum, ale trzech z nich od razu powiedziało, że nie dadzą rady tego zrobić: - Przyjęliśmy ich więc do trzeciej klasy, ale czteroletniego liceum, by na przygotowanie do matury mieli jeszcze rok. Jedna dziewczynka zdecydowała się na przystąpienie do polskiej matury. Jest w trzeciej klasie trzyletniego liceum. Musiała zdawać egzaminy klasyfikacyjne na koniec roku szkolnego, by uzyskać świadectwo.
Podkreśliła, że całe grono pedagogiczne życzy jej jak najlepiej, tak samo jak pozostałym 12 tegorocznym maturzystom, ale obawa o wynik jest: - Nie boimy się matury z matematyki, z przedmiotów dodatkowych i z języka obcego. Boimy się tylko języka polskiego. Trudno jest w ciągu miesiąca nauczyć dobrze kogoś władania językiem. Ta młodzież, która przyjechała tu wcześniej, jest z nami od pierwszej klasy, bez problemu zdaje maturę w języku polskim. Jesteśmy nawet sporo powyżej średniej krajowej z języka polskiego.
Jednocześnie przyznała, że uchodźczyni, która przystąpi do polskiej matury, ma nadzieję, że będzie miała możliwość zdawania także tej ukraińskiej: - Tu sprawa jest dość skomplikowana. Ukraińscy maturzyści nie wiedzą, kiedy i dokładnie w których miejscach ta matura będzie organizowana. Ostatnie wiadomości, jakie te dzieci mają, wskazują na to, że najprawdopodobniej w lipcu będą mogły podejść do ukraińskiej matury. Z tym że nasza maturzystka nie ma w tej chwili nauki zdalnej w swojej ukraińskiej szkole i nie wie, czy jej szkoła w ogóle zorganizuje maturę.
Zaznaczyła, że pojawił się jeszcze jeden problem, bo z jej wiedzy wynika, że w Ukrainie zostały zmienione zasady dotyczące matury: - Ta dziewczyna chciała zdawać geografię, a teraz się okazuje, że na maturze będzie historia. Dlatego, tym bardziej, niech próbuje zdawać polską maturę.
I LO w Białym Borze jest w stanie jeszcze przyjąć kolejnych ukraińskich uchodźców. W internacie szkolnym są jeszcze cztery miejsca. Obecnie przebywa w nim 85 dzieci, w tym 17 uchodźców - 12 licealistów i pięcioro uczniów podstawówki. Tych ostatnich dyrekcja postanowiła nie rozdzielać od starszego rodzeństwa. W internacie nie było przerwy świątecznej. 27 dzieci nie miało gdzie wyjechać. Tu zorganizowano im święta.
Stefańska-Drzewiecka powiedziała, że żaden z pełnoletnich uczniów liceum nie pojechał na wojnę: - Mamy chłopca, któremu tuż przed wybuchem wojny skończyła się wiza i on pojechał do Ukrainy, żeby ją przedłużyć. Jak wybuchła wojna, on chciał do nas wrócić. Nie zdążył tych dokumentów wyrobić, ale wtedy już zawieszone zostały przepisy o wizach. On dzień przed 18. urodzinami przekraczał granicę. Jak stał kilka dni w kolejce do granicy, to cały czas mu chodziło po głowie, czy on jeszcze zdąży. Udało mu się w ostatniej chwili. Bardzo się o niego baliśmy.
Zaznaczyła, że wojna w Ukrainie mocno zmieniła i skomplikowała życie także tym uczniom szkoły, którzy są dziećmi emigrantów zarobkowych, ich rodzice w Polsce podjęli pracę, tu mają firmy, wynajęli albo kupili domy: - Jak wybuchła wojna, to część ojców naszych uczniów pobrała tu urlopy i pojechała na wojnę. Niektóre matki w Ukrainie zastała wojna. Mamy chłopca w maturalnej klasie z Winnicy. On został tu sam. Jego matka i młodsze siostry są tam, w schronie.
Podkreśliła, że szkoła na tyle ile może, stara się tym dzieciom pomóc: - Pomagają sponsorzy, ktoś ciasta upiecze na święta, ktoś zafunduje materiały do szkoły, podręczniki. Na razie dajemy sobie radę. Marszałek województwa, który jest naszym organem prowadzącym, przekazał nam pieniądze na kupno łóżek do internatu, ja zwróciłam się z prośbą o pozwalnianie dzieci z opłat. Procedury trochę trwają, ale pewnie wszystko ułoży się dobrze.
Dodała przy tym, że dzieci uchodźcze, z którymi rozmawiała, są pełne optymizmu i żyją nadzieją, że ta wojna będzie krótka, że szybko wrócą do Ukrainy.
PAP/rz
