fot. Mateusz Sienkiewicz
Na ławie oskarżonych zasiada dwóch mężczyzn - kierownik fermy i zatrudniony tam lekarz weterynarii. Prokuratura oskarża ich o uśmiercenie ze szczególnym okrucieństwem ponad 200 świń.

Według śledczych, oskarżeni przed ubojem nie pozbawili zwierząt świadomości, a mieli taki obowiązek. Świniom mieli nie podać odpowiedniego środka farmakologicznego. Uboju dokonywano przy pomocy uderzenia obuchem młota w głowę lub urządzeniem ogłuszającym.

- Świnie półżywe wyciągaliśmy przed blok. Uderzali je młotkami. Gdy drewniany trzonek się połamał, przyspawali do nich rurki metalowe - relacjonował jeden z pracowników, który nagrał wszystko telefonem komórkowym.

Mecenas Jakub Rogólski, obrońca lekarza weterynarii uważa, że jego klient jest niewinny. Kwestionuje też zeznania świadków i dowody w sprawie - m.in. ekspertyzę biegłych: - Pani doktor nie ma doświadczenia w hodowli trzody chlewnej, a trzeba mieć wiedzę na ten temat. Złożyliśmy wniosek o powołanie nowego biegłego w celu weryfikacji stanowiska dotychczasowego. Jeżeli sąd nie dopuści tej opinii do materiału dowodowego, skorzystamy z opinii prywatnej i ona znajdzie się w aktach.

Oskarżony lekarz przyznał się do popełnienia błędu w dokumentacji medycznej. Nie przyznaje się do uśmiercania zwierząt. Drugi z oskarżonych nie pojawił się na sali rozpraw.

Sprawa dotyczy wydarzeń z 2018 roku. Kiedy to w internecie pojawił się drastyczny film nagrany przez jednego z pracowników. Śledztwo w sprawie trwało prawie cztery lata, ponieważ prokuratura oczekiwała m.in. na specjalistyczną opinię biegłych.

Mężczyznom grozi do trzech lat pozbawienia wolności.

ms/od/rz

Posłuchaj

materiał Mateusza Sienkiewicza