Radio Koszalin S.A. informuje, iż od dnia 25 maja 2018 roku wprowadza aktualizację polityki prywatności i zabezpieczeń w zakresie przetwarzania danych osobowych.
Antoni Piechniczek: ryzykowałem i podejmowałem mało popularne decyzje na mundialu w Hiszpanii, to dało nam srebro
07/06/2020, 19:00Źródło: Radosław Żmudziński
fot. Wikipedia
Reprezentacja Polski pod wodzą Antoniego Piechniczka zajęła trzecie miejsce na mundialu w Hiszpanii w 1982 roku. Biało-czerwoni po raz drugi w ciągu ośmiu lat zdobyli srebrny medal na najważniejszej piłkarskiej imprezie (przyznawano wówczas cztery medale: za pierwsze miejsce złoty, za drugie – pozłacany, za trzecie – srebrny, a za czwarte - brązowy).
Faza grupowa
Grupa, do której trafili biało-czerwoni (Kamerun, Peru, Włochy, Polska), według polskich dziennikarzy była najsłabszą na mistrzostwach świata. Mundial jednak nie zaczął się tak, jak sobie wymarzyliśmy.
W pierwszych dwóch meczach bezbramkowo zremisowaliśmy z Włochami i Kamerunem. - Dopóki nie przegraliśmy na mistrzostwach świata, dopóki zremisowaliśmy, to wszystko było możliwe. Każdy rezultat był otwarty. Nie uważaliśmy tych dwóch remisów za porażkę. W meczu z Kamerunem mogliśmy postarać się o lepszy wynik, ale trzeba przypomnieć, że była to naprawdę silna drużyna - powiedział Antoni Piechniczek.
Ostatni grupowy mecz z Peru musieliśmy wygrać. W przeciwnym razie jechalibyśmy do domu. Piechniczek rzucił jeszcze kilka instrukcji taktycznych. Powiedział Bońkowi i Smolarkowi, że muszą być zdecydowanie bardziej aktywni z przodu, bo co z tego, że mieliśmy piłkę, skoro pod polem karnym przeciwnika nie było ruchu. Piechniczek przesunął Bońka do ataku, a dyrygowanie w drugiej linii powierzył Kupcewiczowi.
Co ciekawe, słynny komentator Jan Ciszewski namawiał Antoniego Piechniczka do odstawienia Bońka przed Peru. - Sugerował, by posadzić go na ławce lub odesłać na trybuny. Odpowiedziałem mu, że sam nie gra i nie wygra meczu. Na określony rezultat grała przecież cała drużyna. Poza tym zdawałem sobie sprawę, że jeśli wygramy z Peru bez Bońka, to ja go stracę na zawsze. Jeśli zagrałby słabo, to przecież mogłem go zmienić - czy to w pierwszej połowie, czy to w drugiej. Uważam, że podjąłem dobrą decyzję. Miałem wówczas 40 lat. Byłem człowiekiem odważnym i wiele ryzykowałem. Szedłem po całości i podejmowałem mało popularne decyzje, które były istotne dla dobra drużyny - podkreślił Antoni Piechniczek.
Jak dodał, Zbigniew Boniek do dzisiaj twierdzi, że najważniejszą decyzją Piechniczka było postawienie na niego w meczu z Peru: - Od tego momentu rozpoczęła się jego wielka gra. W przeciągu 22 minut strzeliliśmy 5 goli, a spotkanie wygraliśmy 5:1.
Co ciekawe,w 68. minucie meczu padł gol turnieju. To była niesamowita wymiana piłki między Bońkiem a Buncolem.
Polska - Peru 5:1 (0:0) Bramki: Smolarek (55.), Lato (58.), Boniek (61.), Buncol (68.), Ciołek (76.) – La Rosa (83.).
Polska:Józef Młynarczyk - Jan Jałocha (26. Marek Dziuba), Paweł Janas, Janusz Kupcewicz, Stefan Majewski, Waldemar Matysik, Władysław Zmuda, Andrzej Buncol, Zbigniew Boniek, Grzegorz Lato, Włodzimierz Smolarek (74. Włodzimierz Ciołek).
Peru: Ramón Quiroga - Jaime Duarte, Jorge Olaechea, Rafael Salguero, Rubén Toribio Díaz, César Cueto, José Velásquez, Teófilo Cubillas (49. Julio César Uribe), Germán Leguía, Guillermo La Rosa, Juan Oblitas (49. Gerónimo Barbadillo).
Awans do najlepszej dwunastki
Polska w drugiej fazie grupowej musiała zmierzyć się z Belgią i ZSRR. Podopieczni Antoniego Piechniczka na Camp Nou rozgromili „Czerwone diabły” 3:0. Najpierw Boniek w 4. minucie - po rajdzie Laty - kropnął pod poprzeczkę. W 26 minucie po dośrodkowaniu Kupcewicza, Buncol zagrał głową do Bońka, a ten - także głową - pokonał golkipera Belgii. W 53. minucie Lato zagrał do Bońka, który znalazł się sam z Teo Custersem. Bramkarz Belgii próbował chwycić go za nogi, ale Polak był szybszy i przypieczętował zwycięstwo, tym samy kompletując hat-tricka.
- To były przepiękne trafienia. Ta ostatnia bramka postawiła wysokie wymagania Związkowi Radzieckiemu - zachwyca się były selekcjoner reprezentacji Polski.
Polska - Belgia 3:0 (2:0)
Bramki: Boniek (4., 28., 55.).
Polska: Józef Młynarczyk - Marek Dziuba, Władysław Żmuda, Paweł Janas, Stefan Majewski, Grzegorz Lato, Waldemar Matysik, Janusz Kupcewicz (82. Włodzimierz Ciołek), Andrzej Buncol, Zbigniew Boniek, Włodzimierz Smolarek.
Belgia: Theo Custers - Michel Renquin, Walter Meeuws, Luc Millecamps, Gerard Plessers (87. Marc Baecke), Wilfried van Moer (46. Frank van der Elst), Ludo Coeck, Frank Vercauteren, Jan Ceulemans, Alexandre Czerniatynski, Erwin van den Bergh.
Rosjanie pokonali Belgię tylko 1:0 i żeby awansować, musieli wygrać z Polską. Orłom Piechniczka remis z ZSRR wystarczał do awansu do półfinału.
- Spotkanie z ZSRR miało podtekst polityczny, bo w Polsce był przecież stan wojenny. Na trybunach widniało bardzo dużo transparentów Solidarności. Zremisowaliśmy 0:0, a między piłkarzami na szczęście nie dochodziło do wymiany słów czy rękoczynów. Gra była twarda i ostra, ale wszystko odbywało się w ramach zasad. Po ostatnim gwizdku zobaczyliśmy kwaśne miny Rosjan. My zagraliśmy dla kibiców, chcieliśmy im dać jak największą satysfakcję w tak trudnym dla nas czasie - podkreślił Antoni Piechniczek.
Polska - ZSRR 0:0
Polska: Józef Młynarczyk - Marek Dziuba, Władysław Żmuda (kapitan), Paweł Janas, Stefan Majewski, Grzegorz Lato, Waldemar Matysik, Janusz Kupcewicz (51. Włodzimierz Ciołek), Andrzej Buncol, Zbigniew Boniek, Włodzimierz Smolarek.
Przegrany półfinał z... grupowym rywalem i przyszłym mistrzem świata
W półfinale na Polaków czekali Włosi, grupowi rywale, którzy co ciekawe ledwo awansowali do najlepszej dwunastki, bowiem wszystkie mecze w pierwszej fazie zremisowali. Mimo to rośli w siłę. Pokonali Argentynę i Brazylię. Z Canarinhos trzy gole strzelił Paolo Rossi. To właśnie on dwa razy trafił do siatki Młynarczyka i dał im przepustkę do finału, a następnie złoto. Został także królem strzelców mistrzostw świata.
Antoni Piechniczek nie mógł w tym meczu skorzystać z usług Zbigniewa Bońka, który pauzował za żółte kartki: - To miało dość duży wpływ. Po meczach eliminacyjnych zaczął grać coraz lepiej i bardzo na niego liczyliśmy, ale musiało nastąpić pewne przetasowanie. Do ataku wstawiłem Grzegorza Latę, a do pomocy - Włodzimierza Ciołka. Nie ukrywam, że przeszedłem do historii jako trener, który nie wystawił Andrzeja Szarmacha, co wydawało się wówczas oczywiste. Szarmach w porównaniu z tym Szarmachem z 1974 roku był o 8 lat starszy, wolniejszy i nie tak dobrze przygotowany motorycznie. Postawiłem na Latę, bo był królem strzelców mistrzostw świata sprzed ośmiu lat. Przypomnę, że łącznie na mundialach strzelił dziesięć goli, co jest teraz niewyobrażalne.
Ocenił, że Włosi byli dobrzy we wszystkich aspektach piłki. Dodał, że ten mecz znalazł się jednak w sferze mentalnej: - Przed meczami z Belgią i ZSRR twierdzono, że jesteśmy przeciętniakami, którzy niczego nie osiągną. Kiedy znaleźliśmy się w półfinale, to wśród piłkarzy przewijało się to, że jesteśmy w pierwszej czwórce, a byliśmy skazywani na banicję. Nie popadliśmy w jakiś samozachwyt, ale byliśmy wówczas spełnieni. Mogliśmy podejść do tego meczu jednak inaczej. Mogłem powiedzieć: „Panowie, mistrzostwo Polski można zdobyć osiem razy - jak Kostka, Oślizło czy Lubański, mistrzem Niemiec można zostać pięć razy, mistrzem innego kraju można być, ale zagrać w finale mistrzostw świata można tylko raz i trzeba zrobić wszystko, by to osiągnąć”.
Polska - Włochy 0:2 (0:1) Bramki: Rossi (22., 73.).
Polska: Józef Młynarczyk - Marek Dziuba, Władysław Żmuda, Paweł Janas, Stefan Majewski, Andrzej Buncol, Waldemar Matysik, Janusz Kupcewicz, Włodzimierz Ciołek (46. Andrzej Pałasz), Grzegorz Lato, Włodzimierz Smolarek (78. Marek Kusto).
Włochy: Dino Zoff - Giuseppe Bergomi, Gaetano Scirea, Fulvio Collovati, Antonio Cabrini, Bruno Conti, Gabriele Oriali, Giancarlo Antognoni (28. Gianpiero Marini), Marco Tardelli, Paolo Rossi, Francesco Graziani (70. Alessandro Altobelli).
Drugi srebrny medal w ciągu ośmiu lat
10 lipca 1982 roku w Alicante, w tzw. małym finale Polacy walczyli o srebro z Francuzami. Trójkolorowi byli zawiedzeni po porażce w półfinale z RFN po rzutach karnych. Les Bleus w dogrywce prowadzili już 3:1. - Po wejściu Karla-Heinza Rummenigge pozwolili sobie strzelić dwa gole. To ich kompletnie rozłożyło psychicznie i w efekcie przegrali w konkursie jedenastek - ocenił trener Piechniczek.
Francuzi w meczu z Polską zmienili skład w porównaniu z półfinałem z RFN - nie zagrał m.in. Michel Platini. - Wprowadzono zawodników, którzy wcześniej nie grali. Mieli jednak wielkie atuty: byli świeży i wypoczęci oraz naładowani psychicznie, bo trener zrobił z nich rezerwowych, a chcieli mu pokazać, że się mylił.
Polacy wygrali mały finał 3:2. Boniek asystował przy golu Szarmacha na 1:1. Później Kupcewicz dośrodkował z rzutu różnego i Majewski dał nam prowadzenie. Po przerwie Boniek został sfaulowany na skrzydle, a Kupcewicz fantastycznie wykonał rzut wolny z ostrego kąta i zrobiło się 3:1. Francuzi zdołali odpowiedzieć trafieniem Couriola. Polacy ostatecznie zostali trzecią drużyną świata.
- My, grając tym ustabilizowanym składem, dowieźliśmy to zwycięstwo. Było ono okupione dodatkowym wysiłkiem fizycznym i psychicznym. Takiego dobrego zaplecza jak Francuzi nie miałem - podkreślił Antoni Piechniczek. - Do historii przeszedł Józef Młynarczyk. Budowa składu zaczynała się od niego. Józek grał na dwóch mundialach, zagrał w 11 meczach od pierwszej do ostatniej minuty. Inni bramkarze to byli tylko rezerwowi, którzy mogli go zastąpić tylko w przypadku kontuzji - podsumował.
Polska: Józef Młynarczyk - Marek Dziuba, Władysław Żmuda, Paweł Janas, Stefan Majewski, Grzegorz Lato, Waldemar Matysik (71. Roman Wójcicki), Janusz Kupcewicz, Andrzej Buncol, Zbigniew Boniek, Andrzej Szarmach.
Francja: Jean Castaneda - Manuel Marcel Amoros, Marius Tresor, Gerard Janvion (64. Christian Lopez), Philippe Mahut, Jean Amadou Tigana (82. Didier Six), Jean-Francois Larios, Rene Girard, Gerard Soler, Bruno Bellone, Alain Couriol.
Czy obecna reprezentacja jest w stanie powtórzyć sukces orłów Górskiego i Piechniczka?
Antoni Piechniczek twierdzi, że obecna reprezentacja Polski jest w stanie powtórzyć sukcesy z 1974 i 1982 roku: - To jest bardzo silny skład. Nasi piłkarze mają spore doświadczenie, grali już na najważniejszych imprezach i nie są już chłopcami do bicia. Występują na co dzień w bardzo mocnych europejskich drużynach. Trzeba jednak dobrze zmotywować naszą kadrę. Musimy mieć także trochę szczęścia.
Jak dodał, wraz z Kazimierzem Górskim miał jednak pewną przewagę: - Większość kadrowiczów występowała w naszej ekstraklasie, więc piłkarze byli częściej do naszej dyspozycji oraz utożsamiali się bardziej z reprezentacją.
Radosław Żmudziński
Posłuchaj
rozmowa Radosława Żmudzińskiego z Antonim Piechniczkiem, byłym trenerem reprezentacji Polski