W pierwszym etapie podróżnicy przeszli wymagające, miejscami niemal nieprzebyte szlaki Nepalu. W drugim etapie – między czerwcem a wrześniem 2017 r. – ruszyli w góry ciągnące się przez Kaszmir i Indie.

I tym razem zamiast ruszyć popularnymi szlakami komercyjnych wypraw i odwiedzać miejsca sfotografowane przez wielu turystów, Asia i Bartosz podjęli się podróży pod prąd podróżniczych trendów i pod prąd rwących górskich rzek, których przekroczenie mogło nawet powodować ciarki na skórze.

Trasa drugiego etapu przejścia Wielkiego Szlaku Himalajskiego to wędrówka, w której nie tylko nie spotyka się turystów, lecz także nie spotyka się prawie miejscowej ludności. Trawers indyjskich Himalajów, jak się okazało, to przygoda pełna zwrotów akcji, bogata w zachwyty nad pięknem krajobrazów, ale też obfitująca w trudy codziennego życia długodystansowego trekkera.

Przejście przez Himalaje Kaszmiru i Indii było autorskim projektem Asi i Bartosza, więc podróżnicy co chwilę musieli się decydować na wybranie właściwej drogi. Para wybrała na trekking miejsca zupełnie pozbawione szlaków oraz turystycznej infrastruktury. Nawigowane wiązało się więc ze stosowaniem sztuczek takich jak tropienie szlaków karawan, odszukiwanie słabo widocznych ścieżek lub schodzenie w dół rzek, nad którymi znajdowały się osady.

Brak wyraźnej drogi nie był jedynym wyzwaniem. Na podróżników czekały szczeliny na lodowcach i spływające z nich lodowate rzeki, które pozbawione są jakichkolwiek mostów. Problemem był także brak łączności ze światem. Zakaz używania w Indiach telefonów satelitarnych sprawił, że Polacy mogli polegać tylko na sobie, a ryzyko związane z przedsięwzięciem musiało być wkalkulowane i zaakceptowane jeszcze przed startem wyprawy.

fot.1
fot.2
fot.3
fot.4
fot.5
fot.6