fot. Marcelina Marciniak
Pięciu z sześciu oskarżonych o kradzież bydła, koni oraz paserstwo dobrowolnie poddało się karze. Sprawa ostatniego z działającej w 2016 roku szajki będzie rozpatrywana osobno.

Zwierzęta znikały z pastwisk w Zachodniopomorskiem. Mężczyźni w nocy mieli je dokarmiać, usypiać, wywozić, a później sprzedawać paserowi z Wielkopolski.

- Oskarżeni działali świadomie i z zamiarem szybkiego zarobku. Panowie wiedzieliście w jakim procederze uczestniczycie. Wiedzieliście, że jest to proceder nielegalny - podkreśla sędzia Magdalena Brudniak z sądu w Świdwinie.

Sąd orzekł kary pozbawienia wolności - od 8 miesięcy w zawieszeniu do prawie 3 lata bezwzględnego więzienia. Oprócz tego skazani muszą m.in zapłacić pokrzywdzonym ponad 200 tys. zł -  na tyle wycenione zostało skradzione i sprzedane bydło.

- To zbyt niska kara. U nas ukradli dziewięć najładniejszych sztuk bydła. Poza tym ponieśliśmy nakłady, m.in. na założenie monitoringu. Nie wspominając już o nieprzespanych nocach, bo pilnowaliśmy, by te kradzieże się nie powtórzyły - powiedział Polskiemu Radiu Koszalin Stanisław Romański, ofiara szajki złodziei.

Ostatni członek grupy Piotr G., który usłyszał 10 zarzutów, w tym m.in kradzież, wymuszanie i pozbawianie wolności, nie przyznał się dziś do większości z nich. W jego sprawie ruszy nowy proces.

mm/ar

Posłuchaj

sędzia Magdalena Brudniak
  • 00:00:00 | 00:00:00
::
Stanisław Romański, ofiara szajki złodziei
  • 00:00:00 | 00:00:00
::