fot. twiiter.com
W centrum handlowym „Zimowa Wiśnia” zginęły 64 osoby, a kilkadziesiąt trafiło pod opiekę lekarzy.

Wstępnie jako przyczynę pożaru podawano usterkę instalacji elektrycznej. Jednak obecny na miejscu tragedii minister ds. nadzwyczajnych sytuacji Władimir Puczkow oświadczył, że dopóki nie zostanie dokładnie wskazane miejsce wybuchu pożaru, specjaliści nie chcą wypowiadać się na temat przyczyny pojawienia się ognia.

Ofiarami pożaru są głównie dzieci. Świadkowie twierdzą, że nieletni nie mogli się wydostać z sal kinowych. Część z nich telefonowała do najbliższych, prosząc o ratunek. Według ekspertów, pomieszczenia były wyłożone łatwopalnymi materiałami, które wydzielały trujący dym. - Siedzieliśmy w kinie na czwartym piętrze. Wbiegła jakaś kobieta i krzyknęła, żebyśmy uciekali i wszyscy rzucili się do ucieczki. Byłam z mężem i dziećmi, łącznie siedem osób - opowiada kobieta, która znajdowała się wewnątrz płonącego budynku. Z kolei sprzedawczyni z pobliskiego sklepu widziała ludzi wyskakujących przez okna i szukających ratunku na dachu centrum handlowego. - Wyjrzałam i zobaczyłam dym walący z okien i ludzi na dachu - opowiada sprzedawczyni. Ogień w pierwszych minutach pożaru ogarnął pomieszczenia, w których bawiły się małe dzieci i sale kinowe, gdzie odbywały się pokazy filmów dla najmłodszych.

Ratownicy poinformowali, że odnaleziono pięć osób, które znajdowały się na liście potencjalnych ofiar pożaru. Młodzi ludzie, wbrew informacjom przekazywanym przez ich krewnych nie znajdowali się wewnątrz centrum handlowego. Policja aresztowała cztery osoby, w tym troje pracowników centrum handlowego. Wszczęto postępowanie karne w związku z zaniedbaniami w sferze bezpieczeństwa.

Ogień zniszczył 1600 metrów kwadratowych powierzchni centrum handlowego, w tym ZOO, w którym znajdowało się ponad 200 zwierząt. W pobliskiej szkole zorganizowano centrum pomocy dla rodzin ofiar tragedii.

IAR/ez/ar