
Wiosną 2017 r. opisywaliśmy walkę mieszkańców koszalińskiego Jamna z nielegalną fabryką zapałek w centrum osiedla. Rozmaite sprawy na szczeblu administracyjnym i sądowym toczą się od 2010 r., a jeszcze dłużej mieszkańcy żyją w strachu. Ostatnio ich obawy dodatkowo wzmogło podtrucie dwóch pracowników, które miało miejsce w sąsiadującym z fabryką zapałek pomieszczeniu. - To nie pierwsza taka sytuacja - mówią. - Kilka lat temu nasz syn zemdlał w domu z powodu tych wyziewów, ale na szczęście udało się go ocucić. Cały czas boimy się o swoje zdrowie i życie.
Właściciel wyjaśnia, ale nie chce nagłaśniać...
Uzyskaliśmy obszerny komentarz współwłaściciela budynku, w którym produkowane są zapałki. Niestety, po odsłuchaniu były radny miejski PO nie zgodził się na jego emisję. Zapewnił jednak, że do niedawnego zatrucia dwóch pracowników nie doszło w pomieszczeniu, w którym produkowano zapałki i nie miało ono nic wspólnego z tą działalnością.
Oficjalnie przyczyną wypadku miał być tlenek węgla. Pomieszczenie jednak na tyle szybko wywietrzono, że przybyli na miejsce strażacy czadu nie stwierdzili. Mieszkańcy nie mają wątpliwości - zawiniły zapałki. - Przecież oni palą w „kozie” odpadami z ich produkcji, które są naszpikowane chemią. Smród taki, że wytrzymać się nie da. Do tego regularnie zdarzają się małe pożary, do których nie wzywają jednak strażaków, tylko gaszą sami - wskazują sąsiedzi.
Kłopoty z zalegalizowaniem
Właściciele budynku od lat zabiegają o zalegalizowanie działającej tam fabryki. W zeszłym roku koszaliński ratusz odmówił jednak zmiany sposobu użytkowania budynku z magazynowego na magazynowo-produkcyjny. Właściciel zaskarżył tę decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. - Utrzymaliśmy w mocy decyzję władz miasta, ale nasze orzeczenie zostało zaskarżone do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - informuje Damian Skórka, prezes SKO w Koszalinie.
WSA w styczniu br. oddalił skargę z przyczyn formalnych. Współwłaściciel budynku, w którym mieści się fabryka zapałek nie zdecydował jeszcze, czy złoży zażalenie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Zapewnia jednak, że od nowego roku produkcja w fabryce została zawieszona. - Nieprawda. Dalej trwa, tylko jest przenoszona z pomieszczenia do pomieszczenia i kiedy przychodzi jakaś kontrola, właściciele wpuszczają ją tam, gdzie wszystko jest w porządku - twierdzą z kolei mieszkańcy.
Mieszkańcy nic nie wiedzieli
Były radny utrzymuje jednak, że produkcję przerwano. Jednocześnie dziwi się skargom sąsiadów. W rozmowie, na której emisję się nie zgodził przekonuje, że działalność prowadzona jest na niewielką skalę. Do tego mieszkańcy, budując się w sąsiedztwie, wiedzieli, że działa tu fabryka zapałek. Według naszego rozmówcy wówczas miało im to nie przeszkadzać.
Zdaniem mieszkańców to kolejna nieprawda. - Nie było i nie ma żadnych
zapisów w oficjalnych dokumentach urzędowych na temat produkcji zapałek, więc
nawet nie mieliśmy się skąd tego dowiedzieć - zwracają uwagę. - O tym, co się
tutaj dzieje dowiedzieliśmy się dopiero po dużym pożarze, który wybuchł w 2010
roku. Jeśli właściciel twierdzi, że prowadził działalność już wcześniej - robił
to nielegalnie, bo nawet nie miał doprowadzonych żadnych mediów. Wszystkie
umowy na przyłącza podpisał dopiero po naszych kolejnych skargach.
Problem w tym, że ani wspomniane skargi, ani kolejne decyzje administracyjne i sądowe nie przynoszą tego, co najważniejsze - ostatecznego zamknięcia fabryki. - Powinien w końcu należycie zająć się tym nadzór budowlany, zanim dojdzie do tragedii - apelują nasi rozmówcy.
"Fabryka działa nielegalnie"
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Koszalinie już jakiś czas temu wdrożył postępowanie w tej sprawie, ale zawiesił je do czasu wydania wspomnianej wyżej decyzji koszalińskiego ratusza. Kiedy to nastąpiło, postępowanie wznowił i jesienią nakazał przywrócenie pierwotnej funkcji budynku. - Skoro inwestorzy nie uzyskali decyzji o warunkach zabudowy, produkcja zapałek nie jest legalna - podkreśla inspektor Aleksandra Ziółkowska.
Od decyzji PINB właściciele budynku odwołali się jednak do inspektora wojewódzkiego. Do czasu rozpatrzenia przez niego sprawy, koszaliński inspektorat nie może przeprowadzić ponownej kontroli i przymusić właścicieli do wdrożenia wydanej wcześniej decyzji. WINB ma rozpatrzyć odwołanie do 8 lutego. Jeśli nawet orzeczenie będzie niekorzystne dla fabryki zapałek, może jeszcze zostać zaskarżone do sądu.
rw/ds